niedziela, 28 września 2014

GROSIK ZA TWE MYŚLI - ROZDZIAŁ CZWARTY PART II


Rozdział czwarty part II

        JEST TO DRUGA, BARDZO KRÓCIUTKA, CZĘŚĆ OSTATNIEGO ROZDZIAŁU, KTÓRY MUSIAŁAM PODZIELIĆ W TEN SPOSÓB. ROZDZIAŁ PIĄTY POWINIEN SIĘ UKAZAĆ NORMALNIE, CZYLI JUTRO, ALE W GODZINACH NOCNYCH.
             Zgłupiał do reszty. W salonie czekały już na nich przygotowane materiały do nauki. Karol nie zwrócił na nie wcześniej uwagi, bo zadrukowane karty, bardziej przypominały jakieś papiery robocze. Cóż, chyba po prostu wolałby by właśnie tak było. Tomek przygotował się do ich „małej” lekcji bardzo solidnie, co tylko go dodatkowo stresowało. 
 
- Mam nadzieję, że ani Filip ani moja macocha nie zamęczyli cię zbytnio. – Tomek wrócił do dużego pokoju, stawiając przed nimi nowe kubki ze wrzącą herbatą. Miód był bardzo wyraźnie wyczuwalnym aromatem w powietrzu, ale prócz tego, Karol zwrócił uwagę na jeszcze jedną rzecz. 

Zarówno Tomek, jak i Filip, podchodzili do Anny z wielką rezerwą. Sam także miał macochę, i chociaż ich stosunki były bardzo sztuczne, nigdy nie traktował tak nowej żony swojego ojca, nawet jeśli w porównaniu do Anny, przypominała dwulicową jędzę.

- No coś ty, byli bardzo… mili – odpowiedział, uśmiechając się niepewnie w stronę bruneta. Tomek opierał zaczerwienione od zimna ręce na blacie stołu, sortując pobieżnie przygotowane materiały. 

Jego wilgotne włosy przyklejały się do karku, całkiem instynktownie, Karol sam przesunął ręką po swoich zmierzwionych włosach, wyczuwając, że są już prawie suche. 

- Filip i miły? Czy te dwa wyrazy nie są antonimami? – parsknął Tomek, odkładając spory plik wydruków na ziemię. – Dobra, przygotowałem kilka zadań żeby sprawdzić twoją wiedzę podstawową. Nie przejmuj się gramatyką, chcę tylko sprawdzić na ile rozumiesz pytania, i jak jesteś w stanie na nie odpowiedzieć. – Mimowolnie odetchnął z ulgą. Pytania nie mogły być przecież aż takie straszne, prawda? Odebrał wyciągniętą w jego stronę kartkę i rzucił na nią szybko okiem. Pobieżnie ocenił, że z częścią tych zadań nie będzie mieć problemu.

- Na sam początku chciałbym się skupić na podstawowych zwrotkach i zagadnieniach, które  rozwiązuje się w klasach pierwszych. Podstawowe rozmówki. Myślę, że dwa tygodnie wystarczą, byś po kilku takich lekcjach potrafił już powiedzieć, jaka jest pogoda, czy opisać samego siebie. Następnie przejdziemy do gramatyki, która tylko tak strasznie wygląda, ale osobiście uważam, że w porównaniu do angielskiego, jedynie ciężko jest w wymowie, całość dość szybko załapać, zwłaszcza, że nie ma tego dużo… - Tomek nakreślał mu pokrótce sposób, w jaki zamierza mu wpoić podstawy niemieckiego. 

Bardzo go to uspokoiło, jakby cały stres związany z tymi dodatkowymi lekcjami, przebywaniem w całkiem obcym domu i świadomość oblania tego przedmiotu, całkiem z niego uleciały. Wcale nie dlatego, że wyjaśnienia chłopaka pokazały mu, że rzeczywiście nie będzie to nic trudnego, chociaż taką możliwość także brał pod uwagę, gdy dotarło do niego, jak kojąco działają na niego słowa Tomka. A konkretniej sposób, w jaki to mówił. 

Karola naprawdę irytował sposób, w jaki zachowywał się Tomek, gdy przypominał swoim zachowaniem Filipa. Tak chory optymizm, mieszający się z zuchwałością, przesadnej – choć uzasadnionej – pewności siebie, i pragnienie – bo nie można mówić o jakimkolwiek przypadku, czy zwykłym sposobie bycia – irytowania innych, by po prostu móc komuś słownie podokuczać, nadzwyczajnie w świecie nie mieściła się w jego obrębie tolerancji. Pewnie tylko dlatego, że zbyt źle mu się to kojarzyło. Nie po to zmienił starą szkołę, by trafić na podobną sytuację. Ale czy to wszystko naprawdę miałoby się powtórzyć? Filipowi daleko było do jego „kolegów” z dawnego liceum. Mimo tego, jakiś uraz pozostał. 

- Więc jak już skończymy, to będziesz szprechać lepiej od większości klasy– zapewnił go Tomek, kończąc swoje objaśnienia. Karol coraz częściej łapał się na tym, że ta spokojna, pełna zaangażowania i powagi twarz Tomka, była po prostu naturalne, i dzięki temu, sam czuł się swobodnie po tym chłopaku. 

Rozluźnił się nieco, wbijając mocniej w skórzany fotel, obłożony jakąś brązową narzutą. Ciepły posmak miodu, pozostawał na języku, rozgrzewając całe ciało.  
      
- Od Filipa też? – padło z jego ust szybciej, niż zdążyłby pomyśleć. Wszystko przez to, że nieustannie ich ze sobą porównuje, skarcił się w myślach, krzywiąc się wręcz niezauważalnie. 

- Być lepszym od Filipa w jakimś języku, to żaden wyczyn – uśmiechnął się pobłażliwie, a raczej perfidnie i z premedytacją, jak lubił to określać        

Karol,  na wspomnienie młodszego brata. W tej kwestii, chyba jednak musiał przyznać Tomkowi rację. Filip był świetnym uczniem, ale tylko jeśli chodziło o matematyką, której tak nienawidził, fizykę i inne przedmioty przyrodnicze. 

Wspomnienie Filipa chyba nie było najlepszym sposobem na rozładowanie już i tak przyjemnej atmosfery, bo ta dość szybko się zagęstwiła, odganiając z twarzy Tomka cały spokój.
- Skąd taka pewność siebie? – zagadną wiele ryzykując. Nie wiedział, jak zmusił się do powiedzenia takich słów… kompletnie nie w jego stylu. 

Wolałby to przemilczeć, ale z jakiegoś powodu po prostu nie chciał, by cała dzisiejsza lekcja miała przypominać pole minowe, które wybuchnie za każdym razem, gdy zostanie wspomniany jego kolega z klasy, który z resztą w każdej chwili może się pojawić w tym pomieszczeniu. 

Tomek wpatrywał się intensywnie w jego oczy, nie przestając się do niego uśmiecha. Karol zastanawiał się, czy chłopak wiedział, że nienawidzi i TEGO uśmiechu, i tak upartego wgapiania się w niego. 

- To tylko świadomość swoich umiejętności. Jestem dość… wymagającym nauczycielem, więc lepiej, żebyś się przyłożył. – Po raz kolejny po jego plecach przebiegł prąd dreszczy, wcale nie spowodowanych zimnem, coraz bardziej sądził też, że nie istniał tu podział na strach i jakąś dziwną, nieznaną ekscytację. 

Coraz bardziej uważał, że zarówno strach jak i również to napięcie, występowały równocześnie, ale tylko w obecności Tomka. I coraz bardziej bał się, że jest to doskonale widoczne w całej jego posturze, z której można czytać z jak jakiejś księgi czy mapy. 

***

Karol nie miał większego wyboru, gdy Anna poinformowała ich obu o kolacji, która czeka już na nich na dole. Chociaż bronił się jak mógł, tłumacząc się autobusem, który zaraz mu ucieknie, kobieta nie dała się przekonać, co więcej zarzekła się, że sama odwiezie go do domu, bo przecież nie może pozwolić mu wracać samemu o takiej porze! Nienawidził takich sytuacji – jakby się narzucał, choć kobieta zdawała się czerpać wielką radość z jego obecności. 

- Więc przeniosłeś się w tym roku, tak? – dopytywała blondynka, stawiając przed nimi pełne talerze. Karol dawno nie jadł tak dobrego jedzenia, które powalało samym swoim zapachem. A może tylko mu się wydawało, w końcu żywił się od miesiąca mrożonkami? 

- Zgadza się. Wcześniej chodziłem do liceum, więc muszę zaliczyć różnicę programową – odpowiedź jakby wygenerował automatycznie, często spotykał się z pytaniami tego typu odkąd zaczął rok szkolny. I nauczyciele, i uczniowie dużo pytali. Głównie o jakieś mało wygodne rzeczy, ale nauczył sobie z tym radzić, znajdując wymijające odpowiedzi. Nie lubił  kłamać. Chociaż był doskonałym kłamcom, chciał być szery. Nie z ludźmi, ale z samym sobą. Chciał się uczyć akceptowania prawdy. Nawet jeśli była niewygodna, okrutna, albo po prostu rozczarowująca.

- Och, to chyba dużo nauki, prawda? 

- Bardzo dużo – mruknął, przypominając sobie o stosie materiałów z pierwszego roku, które dostał już od Lidii. Były to cztery przedmioty zawodowe i niemiecki. 

- A twoi rodzice, nie woleliby być jednak skończył liceum? Wybacz, chyba jestem zbyt ciekawska, ale to taka kobieca natura. Nie jesteś skąd, a wolałeś technikum zamiast liceum, które i tak jest połączone z tutejszą szkołą. – Karol nienawidził wścibstwa, do zwykłej ciekawości nic nie miał, ale wprawiała go ona w odczucie wstydu. Było mu wstyd naprawdę, której tak unikał.

- Nie mieszkam z rodzicami – odpowiedział, przełykając kęs mięsa. Tomek jadł łapczywie, podczas gdy on tracił apetyt. Chłopak zerkał co jakiś czas na swoją macochę albo Karola, widocznie zaciekawiła go wymiana zdań, bo ostatecznie zabrał głos, nim zrobiła to Anna:

- Czyli to prawda, że nie zdałeś? 

- Spędziłem cały zeszły rok w szpitalu – zaczął się natychmiast tłumaczyć, spuszczając wzrok na swój talerz. – Moi rodzice się rozwiedli, postanowiłem przyjąć alimenty i iść na swoje, nawet jeśli wynajmowane. Tylko do tej szkoły chcieli mnie przyjąć bez większych zaliczeń sprawdzających. 

- To przykre – wtrąciła się Anna, gromiąc Tomka wzrokiem. Karol nie mógł tego zobaczyć, ale kobieta posłała mu porozumiewawcze spojrzenie, które zawsze znaczyło tylko jedno: nie palnij już żadnego głupstwa. – To było coś poważnego? 

- Problemy z nerkami – wyjaśnij pobieżnie, znów zaczynając jeść. Chciał już wracać do domu. Czuł się nieswojo. 

- W porządku, może porozmawiamy o czymś przyjemniejszym – zaproponowała kobieta, obdarowując go promiennym uśmiechem. – Masz kogoś specjalnego? -  zapytała radośnie, wprawiając go w zażenowanie, sięgające zenitu. Musiał wyglądać naprawdę komicznie z tym przerażeniem wypisanym na twarzy w akompaniamencie purpurowych rumieńców. Ta kobieta była niereformowalna! 

- N-nie – wyjąkał, zabrzmiał tak dziwnie, że aż zapaliły mu się uszy ze wstydu. 

A najgorsze w tym wszystkim było to, że Tomek już nawet nie udawał, że wcale go to nie bawi. Nie był to już chichot, a najzwyklejszy w świecie śmiech. W innych okolicznościach, Karol może by i zwrócił uwagę, jak czarujący był to widok, za który dałyby się zabić wszystkie dziewczyny z jego nowej szkoły. Jednak on myślał tylko o tym, że  w oczach Tomka, już do końca życia zostanie chłopakiem, który ze wstydu zmienił karnację na czerwoną. 

- Naprawdę? – zdziwiła się Anna. Zabrzmiała zadziwiająco szczerze, ale mimo tego, nie chciało mu się wierzyć, że ona rzeczywiście tak sądzi. 

- Tak, p-proszę pani – palnął, zapadając się pod ziemię, a może jeszcze głębiej, aż do samego jadra ziemi, gdzie mógł pływać we wrzącej magmie. 

- Jak to możliwe, skoro jesteś taki uroczy? – Wtedy Tomek ryknął jeszcze większym śmiechem, a na piętrze dało się słyszeć krzyk Filipa, żeby się ten, cytuję : ciul (czyli Tomek), uspokoił. Anna chyba szybko zrozumiała swój błąd, a może raczej nietakt, bo w końcu, który facet chciał być nazywany uroczym? – To znaczy chciałam powiedzieć osobliwy. – Pragnął tylko jednego – żeby ta kolacja już się skończyła, ale nic tego nie zapowiadało.     

1 komentarz:

  1. Skrawek z życia Karola odkryty! Chodź nie wiem czemu, ale lubię kiedy główny bohater jest pokrzywdzony przez los :D
    Czekam na (mam na nadzieje) dzisiejszy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń