Rozdział
czwarty part II
JEST TO DRUGA, BARDZO KRÓCIUTKA, CZĘŚĆ OSTATNIEGO ROZDZIAŁU, KTÓRY MUSIAŁAM PODZIELIĆ W TEN SPOSÓB. ROZDZIAŁ PIĄTY POWINIEN SIĘ UKAZAĆ NORMALNIE, CZYLI JUTRO, ALE W GODZINACH NOCNYCH.
Zgłupiał do reszty. W salonie
czekały już na nich przygotowane materiały do nauki. Karol nie zwrócił na nie
wcześniej uwagi, bo zadrukowane karty, bardziej przypominały jakieś papiery
robocze. Cóż, chyba po prostu wolałby by właśnie tak było. Tomek przygotował
się do ich „małej” lekcji bardzo solidnie, co tylko go dodatkowo stresowało.
- Mam nadzieję, że ani Filip ani moja macocha nie zamęczyli
cię zbytnio. – Tomek wrócił do dużego pokoju, stawiając przed nimi nowe kubki
ze wrzącą herbatą. Miód był bardzo wyraźnie wyczuwalnym aromatem w powietrzu,
ale prócz tego, Karol zwrócił uwagę na jeszcze jedną rzecz.
Zarówno Tomek, jak
i Filip, podchodzili do Anny z wielką rezerwą. Sam także miał macochę, i
chociaż ich stosunki były bardzo sztuczne, nigdy nie traktował tak nowej żony
swojego ojca, nawet jeśli w porównaniu do Anny, przypominała dwulicową jędzę.
- No coś ty, byli bardzo… mili – odpowiedział, uśmiechając
się niepewnie w stronę bruneta. Tomek opierał zaczerwienione od zimna ręce na
blacie stołu, sortując pobieżnie przygotowane materiały.
Jego wilgotne włosy
przyklejały się do karku, całkiem instynktownie, Karol sam przesunął ręką po
swoich zmierzwionych włosach, wyczuwając, że są już prawie suche.
- Filip i miły? Czy te dwa wyrazy nie są antonimami? –
parsknął Tomek, odkładając spory plik wydruków na ziemię. – Dobra,
przygotowałem kilka zadań żeby sprawdzić twoją wiedzę podstawową. Nie przejmuj
się gramatyką, chcę tylko sprawdzić na ile rozumiesz pytania, i jak jesteś w
stanie na nie odpowiedzieć. – Mimowolnie odetchnął z ulgą. Pytania nie mogły
być przecież aż takie straszne, prawda? Odebrał wyciągniętą w jego stronę
kartkę i rzucił na nią szybko okiem. Pobieżnie ocenił, że z częścią tych zadań
nie będzie mieć problemu.
- Na sam początku chciałbym się skupić na podstawowych
zwrotkach i zagadnieniach, które
rozwiązuje się w klasach pierwszych. Podstawowe rozmówki. Myślę, że dwa
tygodnie wystarczą, byś po kilku takich lekcjach potrafił już powiedzieć, jaka
jest pogoda, czy opisać samego siebie. Następnie przejdziemy do gramatyki,
która tylko tak strasznie wygląda, ale osobiście uważam, że w porównaniu do
angielskiego, jedynie ciężko jest w wymowie, całość dość szybko załapać,
zwłaszcza, że nie ma tego dużo… - Tomek nakreślał mu pokrótce sposób, w jaki
zamierza mu wpoić podstawy niemieckiego.
Bardzo go to uspokoiło, jakby cały
stres związany z tymi dodatkowymi lekcjami, przebywaniem w całkiem obcym domu i
świadomość oblania tego przedmiotu, całkiem z niego uleciały. Wcale nie
dlatego, że wyjaśnienia chłopaka pokazały mu, że rzeczywiście nie będzie to nic
trudnego, chociaż taką możliwość także brał pod uwagę, gdy dotarło do niego,
jak kojąco działają na niego słowa Tomka. A konkretniej sposób, w jaki to
mówił.
Karola naprawdę irytował sposób, w jaki zachowywał się
Tomek, gdy przypominał swoim zachowaniem Filipa. Tak chory optymizm, mieszający
się z zuchwałością, przesadnej – choć uzasadnionej – pewności siebie, i
pragnienie – bo nie można mówić o jakimkolwiek przypadku, czy zwykłym sposobie
bycia – irytowania innych, by po prostu móc komuś słownie podokuczać, nadzwyczajnie w świecie nie mieściła się w jego obrębie tolerancji. Pewnie tylko
dlatego, że zbyt źle mu się to kojarzyło. Nie po to zmienił starą szkołę, by
trafić na podobną sytuację. Ale czy to wszystko naprawdę miałoby się powtórzyć?
Filipowi daleko było do jego „kolegów” z dawnego liceum. Mimo tego, jakiś uraz
pozostał.
- Więc jak już skończymy, to będziesz szprechać lepiej od
większości klasy– zapewnił go Tomek, kończąc swoje objaśnienia. Karol coraz
częściej łapał się na tym, że ta spokojna, pełna zaangażowania i powagi twarz
Tomka, była po prostu naturalne, i dzięki temu, sam czuł się swobodnie po tym
chłopaku.
Rozluźnił się nieco, wbijając mocniej w skórzany fotel, obłożony
jakąś brązową narzutą. Ciepły posmak miodu, pozostawał na języku, rozgrzewając
całe ciało.
- Od Filipa też? – padło z jego ust szybciej, niż zdążyłby
pomyśleć. Wszystko przez to, że nieustannie ich ze sobą porównuje, skarcił się
w myślach, krzywiąc się wręcz niezauważalnie.
- Być lepszym od Filipa w jakimś języku, to żaden wyczyn –
uśmiechnął się pobłażliwie, a raczej perfidnie i z premedytacją, jak lubił to
określać
Karol, na wspomnienie młodszego brata. W tej
kwestii, chyba jednak musiał przyznać Tomkowi rację. Filip był świetnym
uczniem, ale tylko jeśli chodziło o matematyką, której tak nienawidził, fizykę
i inne przedmioty przyrodnicze.
Wspomnienie Filipa chyba nie było najlepszym sposobem na
rozładowanie już i tak przyjemnej atmosfery, bo ta dość szybko się zagęstwiła,
odganiając z twarzy Tomka cały spokój.
- Skąd taka pewność siebie? – zagadną wiele ryzykując. Nie
wiedział, jak zmusił się do powiedzenia takich słów… kompletnie nie w jego
stylu.
Wolałby to przemilczeć, ale z jakiegoś powodu po prostu nie chciał, by
cała dzisiejsza lekcja miała przypominać pole minowe, które wybuchnie za każdym
razem, gdy zostanie wspomniany jego kolega z klasy, który z resztą w każdej
chwili może się pojawić w tym pomieszczeniu.
Tomek wpatrywał się intensywnie w jego oczy, nie przestając
się do niego uśmiecha. Karol zastanawiał się, czy chłopak wiedział, że
nienawidzi i TEGO uśmiechu, i tak upartego wgapiania się w niego.
- To tylko świadomość swoich umiejętności. Jestem dość…
wymagającym nauczycielem, więc lepiej, żebyś się przyłożył. – Po raz kolejny po
jego plecach przebiegł prąd dreszczy, wcale nie spowodowanych zimnem, coraz
bardziej sądził też, że nie istniał tu podział na strach i jakąś dziwną,
nieznaną ekscytację.
Coraz bardziej uważał, że zarówno strach jak i również to
napięcie, występowały równocześnie, ale tylko w obecności Tomka. I coraz
bardziej bał się, że jest to doskonale widoczne w całej jego posturze, z której
można czytać z jak jakiejś księgi czy mapy.
***
Karol nie miał większego wyboru,
gdy Anna poinformowała ich obu o kolacji, która czeka już na nich na dole.
Chociaż bronił się jak mógł, tłumacząc się autobusem, który zaraz mu ucieknie,
kobieta nie dała się przekonać, co więcej zarzekła się, że sama odwiezie go do
domu, bo przecież nie może pozwolić mu wracać samemu o takiej porze! Nienawidził
takich sytuacji – jakby się narzucał, choć kobieta zdawała się czerpać wielką
radość z jego obecności.
- Więc przeniosłeś się w tym roku, tak? – dopytywała blondynka,
stawiając przed nimi pełne talerze. Karol dawno nie jadł tak dobrego jedzenia,
które powalało samym swoim zapachem. A może tylko mu się wydawało, w końcu
żywił się od miesiąca mrożonkami?
- Zgadza się. Wcześniej chodziłem do liceum, więc muszę
zaliczyć różnicę programową – odpowiedź jakby wygenerował automatycznie, często
spotykał się z pytaniami tego typu odkąd zaczął rok szkolny. I nauczyciele, i
uczniowie dużo pytali. Głównie o jakieś mało wygodne rzeczy, ale nauczył sobie
z tym radzić, znajdując wymijające odpowiedzi. Nie lubił kłamać. Chociaż był doskonałym kłamcom,
chciał być szery. Nie z ludźmi, ale z samym sobą. Chciał się uczyć akceptowania
prawdy. Nawet jeśli była niewygodna, okrutna, albo po prostu rozczarowująca.
- Och, to chyba dużo nauki, prawda?
- Bardzo dużo – mruknął, przypominając sobie o stosie
materiałów z pierwszego roku, które dostał już od Lidii. Były to cztery
przedmioty zawodowe i niemiecki.
- A twoi rodzice, nie woleliby być jednak skończył liceum?
Wybacz, chyba jestem zbyt ciekawska, ale to taka kobieca natura. Nie jesteś
skąd, a wolałeś technikum zamiast liceum, które i tak jest połączone z tutejszą
szkołą. – Karol nienawidził wścibstwa, do zwykłej ciekawości nic nie miał, ale
wprawiała go ona w odczucie wstydu. Było mu wstyd naprawdę, której tak unikał.
- Nie mieszkam z rodzicami – odpowiedział, przełykając kęs
mięsa. Tomek jadł łapczywie, podczas gdy on tracił apetyt. Chłopak zerkał co
jakiś czas na swoją macochę albo Karola, widocznie zaciekawiła go wymiana zdań,
bo ostatecznie zabrał głos, nim zrobiła to Anna:
- Czyli to prawda, że nie zdałeś?
- Spędziłem cały zeszły rok w szpitalu – zaczął się
natychmiast tłumaczyć, spuszczając wzrok na swój talerz. – Moi rodzice się
rozwiedli, postanowiłem przyjąć alimenty i iść na swoje, nawet jeśli wynajmowane.
Tylko do tej szkoły chcieli mnie przyjąć bez większych zaliczeń sprawdzających.
- To przykre – wtrąciła się Anna, gromiąc Tomka wzrokiem.
Karol nie mógł tego zobaczyć, ale kobieta posłała mu porozumiewawcze
spojrzenie, które zawsze znaczyło tylko jedno: nie palnij już żadnego głupstwa.
– To było coś poważnego?
- Problemy z nerkami – wyjaśnij pobieżnie, znów zaczynając jeść.
Chciał już wracać do domu. Czuł się nieswojo.
- W porządku, może porozmawiamy o czymś przyjemniejszym –
zaproponowała kobieta, obdarowując go promiennym uśmiechem. – Masz kogoś
specjalnego? - zapytała radośnie, wprawiając
go w zażenowanie, sięgające zenitu. Musiał wyglądać naprawdę komicznie z tym
przerażeniem wypisanym na twarzy w akompaniamencie purpurowych rumieńców. Ta
kobieta była niereformowalna!
- N-nie – wyjąkał, zabrzmiał tak dziwnie, że aż zapaliły mu
się uszy ze wstydu.
A najgorsze w tym wszystkim było to, że Tomek już nawet nie
udawał, że wcale go to nie bawi. Nie był to już chichot, a najzwyklejszy w
świecie śmiech. W innych okolicznościach, Karol może by i zwrócił uwagę, jak
czarujący był to widok, za który dałyby się zabić wszystkie dziewczyny z jego
nowej szkoły. Jednak on myślał tylko o tym, że w oczach Tomka, już do końca życia zostanie
chłopakiem, który ze wstydu zmienił karnację na czerwoną.
- Naprawdę? – zdziwiła się Anna. Zabrzmiała zadziwiająco szczerze,
ale mimo tego, nie chciało mu się wierzyć, że ona rzeczywiście tak sądzi.
- Tak, p-proszę pani – palnął, zapadając się pod ziemię, a
może jeszcze głębiej, aż do samego jadra ziemi, gdzie mógł pływać we wrzącej
magmie.
- Jak to możliwe, skoro jesteś taki uroczy? – Wtedy Tomek
ryknął jeszcze większym śmiechem, a na piętrze dało się słyszeć krzyk Filipa,
żeby się ten, cytuję : ciul (czyli Tomek), uspokoił. Anna chyba szybko zrozumiała
swój błąd, a może raczej nietakt, bo w końcu, który facet chciał być nazywany
uroczym? – To znaczy chciałam powiedzieć osobliwy. – Pragnął tylko jednego – żeby
ta kolacja już się skończyła, ale nic tego nie zapowiadało.
Skrawek z życia Karola odkryty! Chodź nie wiem czemu, ale lubię kiedy główny bohater jest pokrzywdzony przez los :D
OdpowiedzUsuńCzekam na (mam na nadzieje) dzisiejszy rozdział ;)