poniedziałek, 13 października 2014

GROSIK ZA TWE MYŚLI - ROZDZIAŁ SIÓDMY

Rozdział siódmy

                                Zimno. Było naprawdę zimno, gdy wyszedł na zewnątrz z podtrzymującym się na jego ramieniu Tomkiem. Co prawda Karol przypuszczał, że chłopak jako tako, ale jednak poradziłby sobie o własnych siłach dotrzeć na przystanek autobusowy, to nie komentował tejże sprawy. Coś czuł, że rozpocząłby niekończącą się dyskusje o niczym z nietrzeźwością patentowaną.
Nie pamiętał, kiedy był ostatnio tak zirytowany. Tomek był jak dla niego trochę za ciężki, w dodatku perfidnie wykorzystywał sytuację, obejmując go w pasie. Karola irytował sam fakt, że jego ciało reagowała na ciepło drugiego ciała. Przeszywały go przyjemne drgawki, wprowadzające zamęt w zaistniały już nieporządek.

- Tak będzie cieplej – mruknął Tomek, kierując słowa bardziej do siebie, aniżeli Karola. Przyciągnął niższego chłopaka bliżej swojego rozgrzanego ciała, nie posuwając się jednakże dalej, niż pozwalało jego wyczucie. A ono mówiło, że powinien uważać, bo źle się za to wszystko zabiera.

Blondyn westchnął, wiedząc, że zmarnował ten wieczór. Nie wiedział, jak dał się podkusić, żeby uczestniczyć w tym spotkaniu klasowym. Zaraz. Przecież dobrze to wiedział – powinien się teraz uczyć niemieckiego, ale coś, albo raczej ktoś, mu to skutecznie uniemożliwiło!

Karol przystanął, a Tomek razem z nim, nieco zdziwiony.

- Co się stało? - zapytał chłopak. Karol skrzyżował swoje spojrzenie z, wcale nie takim pijanym, spojrzeniem Tomka. Szybko odwrócił wzrok. Gdyby nie to rozczarowanie, które sprowadził na niego jego korepetytor, ten wieczór nie skończyłby się w ten sposób. Tyle że... to miało swoje plusy i minusy.

Nie mógł zaprzeczyć, że pragnął spędzić ten czas z Tomkiem, ale nie tak. Nawet jeśli jego podświadomość kazała uciekać daleko, dalej, niż sięga wzrokiem, to otrzymywane od Tomka zainteresowanie, przyciągało go do niego coraz mocniej. Niebezpiecznie. Zaczynało się robić niebezpiecznie.

- Grosik za twe myśli.

- Co?

- Zatrzymałeś się. - Chłopak bacznie obserwował Karola, systematycznie przyciągając go bliżej siebie z każdym przebytym metrem drogi. Blondyn ruszył ponownie, ciągnąc za sobą bruneta.

Zrobił to. Pozwolił się złapać w pajęczynę uwięzionych myśli w towarzystwie przewodniczącego!

- Pospiesz się. Mamy autobus – burknął jedynie, przyspieszając kroku. Kłamał. Tak naprawdę nie był w stu procentach pewien, czy którykolwiek z nocnych autobusów będzie jeszcze kursować o tej porze. Liczył na to, bo nie chciał się zastanawiać, co może zacząć paplać, gdy Tomek posunie się za daleko, a jemu puszczą nerwy.

                                    Posadził na ławce na przystanku bruneta i wypuścił w końcu z siebie westchnienie pełne rozgoryczenia. Czeka go jeszcze godzina w męczarniach bełkotu tego pijaka, nim podjedzie ich kurs, a później kolejna godzina w busie! Krążył przez chwilę w kółko wokół ławeczki, mamrocząc pod nosem o taksówce, ale ani on, ani Tomek nie mieli przy sobie tylu pieniędzy. 

Najrozsądniej byłoby po prostu pójść do Karola i przenocować Tomka, ale taka opcja nie wchodziła w grę. Nigdy. Przenigdy. Po prostu nie. Nie. I tyle. Nie chciał tego, ale sam przed sobą, nie potrafił racjonalnie tego wyjaśnić.

- W głowie mi się przez ciebie kręci – poinformował go chłopak, patrząc na niego spod zmrużonych powiek. Ostudziło go to. Od razu zwolnił kroku, ostatecznie zatrzymując się po kolejnym okrążeniu przystanku. Mróz siekał go po policzkach, ale to chłodne słowa jego „podopiecznego” sprowadziły go na ziemię.

- Siadaj. - Karol bez słowa sprzeciwu tak zrobił. Uspokajał się. Opanowany głos Tomka zawsze go uspokajał – nie ważne, czy była tu mowa o niemieckiej gramatyce, czy innych nietuzinkowych sprawach. Nagle się spiął. Sam na sam. Jest z nim sam na sam. Nikogo nie było w pobliżu. Latarnie oświetlały całą główną ulicę, po której sporadycznie przejeżdżało jedno, dwa auta. - Kompletnie nie mam pojęcia, o czym mam z tobą gadać – wyznał mu chłopak.

- Jak to? - palnął Karol, zaskoczony takim obrotem sprawy? Tomek opierał głowę o szybę konstrukcji przystanku, mającej chronić przed deszczem.

- Tak to. Chciałbym cię lepiej poznać, ale w ogóle na to człowiekowi nie pozwalasz, albo płoszysz się, jak się chce czegoś dowiedzieć – wyjaśnił dalej patrząc przed siebie na pasma dróg. Karol nie potrzebował lustra, żeby wiedzieć, że jest zaczerwieniony z zimna, za to przewodniczący nie zwracał najmniejszej uwagi na chłodnawy wiatr, wiejący mu prostu w twarz.

Cisza trwała dłużej, niż tego chciał, ale było to zaskakująco przyjemna cisza, podczas której nie wiedział, co powinien powiedzieć. Naprawdę nie wiedział, jak nakreślić swoje myśli.

- Nie sądzę by był sens rozmawiać o tym teraz. Jutro nie będziesz pamiętać, jak dotarłeś do domu. - Co innego mógł powiedzieć? Że nienawidzi, gdy ktoś próbuje się wkraść do jego życia? Że tak się zachowuje, bo nie potrafi inaczej? Że w dalszym ciągu nie jest w stanie poradzić sobie z tym wszystkim, od czego minęło tak wiele czasu? Boję się, myślał. Zostaw mnie samego, mówił.

Rozmowa na ten temat, nie miała teraz sensu, nieprawdaż, skoro i tak zapomnisz o ciężarze, jaki będę chciał na ciebie zrzucić, pomyślał gorzko. Kłamał sam siebie we własnych myślach. Przecież nie jest zdolny powiedzieć żadnej z TYCH rzeczy na głos. Zwłaszcza komuś takiemu, jak Tomek.

- Udawałem. Przyszedłem krótko przed wami. Może dowiem się czegoś ciekawego, tak pomyślałem.

- Rozczarowałem cię, co? - warknął Karol, dziękując sobie, że nie wypowiedział niczego, czego mógłby żałować przez dłuższy czas.

- Nie złość się. Mówiłem, chcę cię lepiej poznać.

- Uważasz mnie za wyzwanie? Odpuść sobie. Mogę ci powiedzieć, jaki jestem – chamski, wredny i egoistyczny.

- Nie wierzę.

- Nikt nie wierzy, a gdy poznają mnie bliżej, dociera do nich, jak wiele czasu zmarnowali, bo nigdy nie kłamałem. - Tomek nigdy nie słyszał tak wiele goryczy, utkwionej w nielicznych słowach.

- To nie zmienia faktu, że dalej tego chcę – uśmiechnął się chłopak.

- Nienawidzę tego uśmiechu – wyznał w końcu Karol. Od razu lepiej, mogłem to powiedzieć już pierwszego dnia.

- Ach tak? To ciekawe, bo ja nienawidzę tego grymasu – odgryzł się Tomek.

***

- Dlaczego odwołałeś dzisiejszą lekcję? – odważył się zapytać, gdy zbliżali się do rynku. Męczyło go to od końca zajęć w szkole. Właściwie to ta odwołana lekcja doprowadziła do tego wszystkiego. Nawet do tego, że przełamali nieco dystansu, jaki starał się zbudować Karol przez swoje onieśmielenie i strach. Dalej nie ufał Tomkowi, ale nie miał już oporów, by rozmawiać z nim swobodniej. Naprawdę czuł się zrelaksowany w jego towarzystwie. Tak naturalnie...

- Oddawałem krew w Katowicach. Wyrabiałem też kartę. Miałem kilka spraw na głowie. Nie wiedziałem, o której uda mi się wrócić do domu. Nie spodziewałem się, że spotkamy się dzisiaj – przyznał idąc całkiem blisko niego. Karolowi już to nie przeszkadzało.

- Ja też nie. Myślałem, że mój współlokator w końcu zdecyduje się pojawić, więc zgodziłem się na to spotkanie.

- Studentom nigdy nie spieszno na zajęcia – zaśmiał się Tomek. Karol dość szybko pożałował swojego przyznania się do tego, że wprost nienawidzi tych kpiących pewnością siebie uśmieszków, bo Tomek zaczął ich ewidentnie nadużywać.

- Temu wyjątkowo się nie śpieszy – mruknął. Ten cały Alan zaczynał go drażnić, jak tak dalej pójdzie, to będzie musiał zapłacić za czynsz z października sam. - Mogę cię o coś spytać?

- Pytaj, najwyżej nie odpowiem.

- Rozumiem to, że się z Filipem nienawidzicie, to normalne, ale dlaczego tak traktujecie Anne? - plątało się to po jego głowie od kilku dni, a po dzisiejszej rozmowie z kobieta zrozumiał, że nawet ona jest świadoma ich niechęci do niej.

- Traktujemy? - zamyślił się chłopak. - To nie tak, że jej nienawidzę, chodzi raczej o samą funkcje jaką zajmuje. To tej funkcji nienawidzę – wyznał, uśmiechając się kwaśno. - Jeśli chcesz wiedzieć więcej, musisz mi powiedzieć, dlaczego się przepisałeś? Tylko bez wymówek. Dojeżdżasz do tak niekorzystnego miejsca, by uczyć się logistyki, którą wykładają w niemalże każdym technikum?

- Źle się czułem w starej klasie. Więcej nie powiem.

- Marna zapłata za taką informację.

- Nie chcę o tym gadać.

- Spoko, rozumiem, a jak na zachętę powiem, że ja i Filip mamy tylko wspólnego ojca? - Karol zmarszczył brwi. Cała ta zagadka nienawiści wokół tej dwójki rozbiła się coraz bardziej poplątana. Z każdym kolejnym zdaniem rozumiał mniej, niż wcześniej.

- Coś wynika z czegoś – zdradził Karol, maszerując wolno przy Tomku. - Nawet jeśli ci powiem, nic nie zrozumiesz. Musiałbym powiedzieć więcej, znaczeni więcej, a tego nie zrobię.

- Ja też więcej nie powiem, więc zmieńmy temat.

- Dlaczego przystawiałeś się do mnie w barze? - palnął Karol, z lekkim zażenowaniem patrząc w przeciwnym do Tomka kierunku. Była to druga rzecz, nęcąca jego myśli.
- Chciałem zobaczyć, jak zareagujesz – przyznał szczerze Tomek. - Siedziałeś tam jak na szpilkach, myślałem, że będzie zabawniej. - Karol skrzywił się, pokazując to dobitnie szturchając chłopaka łokciem.

- Zabawnie to może i było, ale dla ciebie – warknął. Zezłościł się, ale czego mógł oczekiwać. - Pomyślałem, że jesteś gejem. - poruszył ten temat, zastanawiając się, czy chłopak będzie go kontynuować. Mimo wszystko Karol chciał wiedzieć, co Tomek o tym myśli.

- Kto wie, kto wie – zaśmiał się chłopak. - Sorry, chyba musiałem cię przestraszyć.

- Raczej zaskoczyć. - Zatrzymali się przed drzwiami. - Masz klucze? Jeśli się okaże, że ta cała droga poszła na marne...

- Mam, ale mam też dużo lepszy pomysł – obwieścił chłopak, naciskając dzwonek, którego dźwięk docierał aż tutaj, na zewnątrz. Głośny. - Filipek z miłą chęcią nam otworzy. Zostajesz u nas, prawda?

- Moja babcia mieszka niedaleko. Prześpię się dzisiaj u niej. - Nim Tomek zdążył mu odpowiedzieć, frontowe drzwi otworzyły się z hukiem.

- Tyle razy ci, kurwa mówiłem...! - Filip zaniemówił, nie spodziewając się ujrzeć go ze swoim starszym bratem. Tomek uśmiechnął się promiennie do brata, klepiąc Karola po ramieniu. Co prawda nie wiedział, w jakim celu znów się do niego tak blisko przysunął, ale przyjął to z... radością?

- Też tęskniłem. Dobra Karol, daj znać jak dotrzesz do domu. Chciałem o czymś jeszcze pogadać, ale przy tym furiacie nic z tego nie będzie. - Tomek zmierzwił jeszcze jego włosy, nim zamknął drzwi odgradzając osłupiałego Filipa od odchodzącego Karola.

- No tak, mogłem się tego spodziewać! - można było jeszcze usłyszeć w kamienicy, ale blondyn był już zbyt daleko, by dotarły do niego te ryki.

***

Tak jak obiecał, wysłał Tomkowi wiadomość, że jest już w domu. Zdążył się wykąpać i rozłożyć łóżko w dużym pokoju, jak dostał zwrotnego sms'a: „To dobrze. Przyjdź za tydzień w piątek po lekcjach, musimy zadrobić materiał.”.

„Przynieść wszystkie te kserówki, które mi dałeś?” - odpisał, decydując się toczyć tą wymianę korespondencji tak długo, jak to tylko możliwe.

„Tylko te z rozwiązanymi zadaniami. Ten od Niemca mi mówił, że masz sprawdzian niedługo.” - Karol ucieszył się, że sam nie musi zaczynać tego tematu.

„Chciałbym się jakoś do tego przygotować.”

„Muszę cię podszkolić. Nie możesz zaniżać moich statystyk ; D” - Karol zarumienił się mimowolnie. Wolałby by te słowa dotyczyły czegoś innego, aniżeli durnego zaliczenia przedmiotowego...

„Jak zdążyłeś zauważyć jestem raczej oporny na wiedzę.”

„Im większe wyzwanie tym lepiej.”
„Czyli jednak traktujesz mnie jak wyzwanie?” - Karol nie mógł się powstrzymać, by tego nie napisać.

„Czy ty właśnie zażartowałeś?”

- Bezbłędnie rozszyfrowany – wyszeptał pod nosem, całkiem nieświadomy, że te słowa padają na głos. Rzadko, kiedy żartował. Robił to sporadycznie. Gdy naprawdę czuł się swobodnie w czyimś towarzystwie.

„Jak się tego domyśliłeś?”

„Potrafię czytać pomiędzy wierszami. Na przykład – teraz chichoczesz ze szczęścia pod kołdrą, że udało ci się ze mną zaprzyjaźnić.” - Zapłoną szkarłatnym rumieńcem.

- Wcale nie chichoczę, takie szczebiotanie lepiej zostawić małolatą – burknął zły na siebie.

„To my jesteśmy przyjaciółmi? Ciekawe rzeczy mi tu opowiadasz. Zbyteczna pewność siebie może cię zabić.”

„Czyli pudło. Nawet wielki miszcz może się pomylić.”

- Nie. To nie było pudło. - Ale Tomek wcale nie musiał o tym wiedzieć.

1 komentarz: