Rozdział siódmy
Zimno. Było naprawdę zimno, gdy wyszedł na zewnątrz z podtrzymującym się na jego ramieniu Tomkiem. Co prawda Karol przypuszczał, że chłopak jako tako, ale jednak poradziłby sobie o własnych siłach dotrzeć na przystanek autobusowy, to nie komentował tejże sprawy. Coś czuł, że rozpocząłby niekończącą się dyskusje o niczym z nietrzeźwością patentowaną.
Zimno. Było naprawdę zimno, gdy wyszedł na zewnątrz z podtrzymującym się na jego ramieniu Tomkiem. Co prawda Karol przypuszczał, że chłopak jako tako, ale jednak poradziłby sobie o własnych siłach dotrzeć na przystanek autobusowy, to nie komentował tejże sprawy. Coś czuł, że rozpocząłby niekończącą się dyskusje o niczym z nietrzeźwością patentowaną.
Nie pamiętał, kiedy był ostatnio
tak zirytowany. Tomek był jak dla niego trochę za ciężki, w
dodatku perfidnie wykorzystywał sytuację, obejmując go w pasie.
Karola irytował sam fakt, że jego ciało reagowała na ciepło
drugiego ciała. Przeszywały go przyjemne drgawki, wprowadzające zamęt w zaistniały już nieporządek.
- Tak będzie cieplej – mruknął
Tomek, kierując słowa bardziej do siebie, aniżeli Karola.
Przyciągnął niższego chłopaka bliżej swojego rozgrzanego ciała,
nie posuwając się jednakże dalej, niż pozwalało jego wyczucie. A
ono mówiło, że powinien uważać, bo źle się za to wszystko
zabiera.
Blondyn westchnął, wiedząc, że
zmarnował ten wieczór. Nie wiedział, jak dał się podkusić, żeby
uczestniczyć w tym spotkaniu klasowym. Zaraz. Przecież dobrze to
wiedział – powinien się teraz uczyć niemieckiego, ale coś, albo
raczej ktoś, mu to skutecznie uniemożliwiło!
Karol przystanął, a Tomek razem z
nim, nieco zdziwiony.
- Co się stało? - zapytał chłopak.
Karol skrzyżował swoje spojrzenie z, wcale nie takim pijanym,
spojrzeniem Tomka. Szybko odwrócił wzrok. Gdyby nie to
rozczarowanie, które sprowadził na niego jego korepetytor, ten
wieczór nie skończyłby się w ten sposób. Tyle że... to miało
swoje plusy i minusy.
Nie mógł zaprzeczyć, że pragnął
spędzić ten czas z Tomkiem, ale nie tak. Nawet jeśli jego
podświadomość kazała uciekać daleko, dalej, niż sięga
wzrokiem, to otrzymywane od Tomka zainteresowanie, przyciągało go
do niego coraz mocniej. Niebezpiecznie. Zaczynało się robić
niebezpiecznie.
- Grosik za twe myśli.
- Co?
- Zatrzymałeś się. - Chłopak
bacznie obserwował Karola, systematycznie przyciągając go bliżej
siebie z każdym przebytym metrem drogi. Blondyn ruszył ponownie,
ciągnąc za sobą bruneta.
Zrobił to. Pozwolił się złapać w
pajęczynę uwięzionych myśli w towarzystwie przewodniczącego!
- Pospiesz się. Mamy autobus –
burknął jedynie, przyspieszając kroku. Kłamał. Tak naprawdę nie
był w stu procentach pewien, czy którykolwiek z nocnych autobusów
będzie jeszcze kursować o tej porze. Liczył na to, bo nie chciał
się zastanawiać, co może zacząć paplać, gdy Tomek posunie się
za daleko, a jemu puszczą nerwy.
Posadził na ławce na przystanku
bruneta i wypuścił w końcu z siebie westchnienie pełne
rozgoryczenia. Czeka go jeszcze godzina w męczarniach bełkotu tego
pijaka, nim podjedzie ich kurs, a później kolejna godzina w busie!
Krążył przez chwilę w kółko wokół ławeczki, mamrocząc pod
nosem o taksówce, ale ani on, ani Tomek nie mieli przy sobie tylu
pieniędzy.
Najrozsądniej byłoby po prostu pójść do Karola i przenocować Tomka, ale taka opcja nie wchodziła w grę. Nigdy. Przenigdy. Po prostu nie. Nie. I tyle. Nie chciał tego, ale sam przed sobą, nie potrafił racjonalnie tego wyjaśnić.
Najrozsądniej byłoby po prostu pójść do Karola i przenocować Tomka, ale taka opcja nie wchodziła w grę. Nigdy. Przenigdy. Po prostu nie. Nie. I tyle. Nie chciał tego, ale sam przed sobą, nie potrafił racjonalnie tego wyjaśnić.
- W głowie mi się przez ciebie kręci
– poinformował go chłopak, patrząc na niego spod zmrużonych
powiek. Ostudziło go to. Od razu zwolnił kroku, ostatecznie
zatrzymując się po kolejnym okrążeniu przystanku. Mróz siekał
go po policzkach, ale to chłodne słowa jego „podopiecznego”
sprowadziły go na ziemię.
- Siadaj. - Karol bez słowa sprzeciwu
tak zrobił. Uspokajał się. Opanowany głos Tomka zawsze go
uspokajał – nie ważne, czy była tu mowa o niemieckiej gramatyce,
czy innych nietuzinkowych sprawach. Nagle się spiął. Sam na sam.
Jest z nim sam na sam. Nikogo nie było w pobliżu. Latarnie
oświetlały całą główną ulicę, po której sporadycznie
przejeżdżało jedno, dwa auta. - Kompletnie nie mam pojęcia, o
czym mam z tobą gadać – wyznał mu chłopak.
- Jak to? - palnął Karol, zaskoczony
takim obrotem sprawy? Tomek opierał głowę o szybę konstrukcji
przystanku, mającej chronić przed deszczem.
- Tak to. Chciałbym cię lepiej
poznać, ale w ogóle na to człowiekowi nie pozwalasz, albo płoszysz
się, jak się chce czegoś dowiedzieć – wyjaśnił dalej patrząc
przed siebie na pasma dróg. Karol nie potrzebował lustra, żeby
wiedzieć, że jest zaczerwieniony z zimna, za to przewodniczący nie
zwracał najmniejszej uwagi na chłodnawy wiatr, wiejący mu prostu w
twarz.
Cisza trwała dłużej, niż tego
chciał, ale było to zaskakująco przyjemna cisza, podczas której
nie wiedział, co powinien powiedzieć. Naprawdę nie wiedział, jak
nakreślić swoje myśli.
- Nie sądzę by był sens rozmawiać o
tym teraz. Jutro nie będziesz pamiętać, jak dotarłeś do domu. -
Co innego mógł powiedzieć? Że nienawidzi, gdy ktoś próbuje się
wkraść do jego życia? Że tak się zachowuje, bo nie potrafi
inaczej? Że w dalszym ciągu nie jest w stanie poradzić sobie z tym
wszystkim, od czego minęło tak wiele czasu? Boję się, myślał.
Zostaw mnie samego, mówił.
Rozmowa na ten temat, nie miała teraz
sensu, nieprawdaż, skoro i tak zapomnisz o ciężarze, jaki będę
chciał na ciebie zrzucić, pomyślał gorzko. Kłamał sam siebie we
własnych myślach. Przecież nie jest zdolny powiedzieć żadnej z
TYCH rzeczy na głos. Zwłaszcza komuś takiemu, jak Tomek.
- Udawałem. Przyszedłem krótko przed
wami. Może dowiem się czegoś ciekawego, tak pomyślałem.
- Rozczarowałem cię, co? - warknął
Karol, dziękując sobie, że nie wypowiedział niczego, czego mógłby
żałować przez dłuższy czas.
- Nie złość się. Mówiłem, chcę
cię lepiej poznać.
- Uważasz mnie za wyzwanie? Odpuść
sobie. Mogę ci powiedzieć, jaki jestem – chamski, wredny i
egoistyczny.
- Nie wierzę.
- Nikt nie wierzy, a gdy poznają mnie
bliżej, dociera do nich, jak wiele czasu zmarnowali, bo nigdy nie
kłamałem. - Tomek nigdy nie słyszał tak wiele goryczy, utkwionej
w nielicznych słowach.
- To nie zmienia faktu, że dalej tego
chcę – uśmiechnął się chłopak.
- Nienawidzę tego uśmiechu – wyznał
w końcu Karol. Od razu lepiej, mogłem to powiedzieć już
pierwszego dnia.
- Ach tak? To ciekawe, bo ja nienawidzę
tego grymasu – odgryzł się Tomek.
***
- Dlaczego odwołałeś
dzisiejszą lekcję? – odważył się zapytać, gdy zbliżali się
do rynku. Męczyło go to od końca zajęć w szkole. Właściwie to
ta odwołana lekcja doprowadziła do tego wszystkiego. Nawet do tego,
że przełamali nieco dystansu, jaki starał się zbudować Karol
przez swoje onieśmielenie i strach. Dalej nie ufał Tomkowi, ale nie
miał już oporów, by rozmawiać z nim swobodniej. Naprawdę czuł
się zrelaksowany w jego towarzystwie. Tak naturalnie...
- Oddawałem krew w
Katowicach. Wyrabiałem też kartę. Miałem kilka spraw na głowie.
Nie wiedziałem, o której uda mi się wrócić do domu. Nie
spodziewałem się, że spotkamy się dzisiaj – przyznał idąc
całkiem blisko niego. Karolowi już to nie przeszkadzało.
- Ja też nie. Myślałem,
że mój współlokator w końcu zdecyduje się pojawić, więc
zgodziłem się na to spotkanie.
- Studentom nigdy nie
spieszno na zajęcia – zaśmiał się Tomek. Karol dość szybko
pożałował swojego przyznania się do tego, że wprost nienawidzi
tych kpiących pewnością siebie uśmieszków, bo Tomek zaczął ich
ewidentnie nadużywać.
- Temu wyjątkowo się nie
śpieszy – mruknął. Ten cały Alan zaczynał go drażnić, jak
tak dalej pójdzie, to będzie musiał zapłacić za czynsz z
października sam. - Mogę cię o coś spytać?
- Pytaj, najwyżej nie
odpowiem.
- Rozumiem to, że się z
Filipem nienawidzicie, to normalne, ale dlaczego tak traktujecie
Anne? - plątało się to po jego głowie od kilku dni, a po
dzisiejszej rozmowie z kobieta zrozumiał, że nawet ona jest
świadoma ich niechęci do niej.
- Traktujemy? - zamyślił
się chłopak. - To nie tak, że jej nienawidzę, chodzi raczej o
samą funkcje jaką zajmuje. To tej funkcji nienawidzę – wyznał,
uśmiechając się kwaśno. - Jeśli chcesz wiedzieć więcej, musisz
mi powiedzieć, dlaczego się przepisałeś? Tylko bez wymówek.
Dojeżdżasz do tak niekorzystnego miejsca, by uczyć się logistyki,
którą wykładają w niemalże każdym technikum?
- Źle się czułem w starej
klasie. Więcej nie powiem.
- Marna zapłata za taką
informację.
- Nie chcę o tym gadać.
- Spoko, rozumiem, a jak na
zachętę powiem, że ja i Filip mamy tylko wspólnego ojca? - Karol
zmarszczył brwi. Cała ta zagadka nienawiści wokół tej dwójki
rozbiła się coraz bardziej poplątana. Z każdym kolejnym zdaniem
rozumiał mniej, niż wcześniej.
- Coś wynika z czegoś –
zdradził Karol, maszerując wolno przy Tomku. - Nawet jeśli ci
powiem, nic nie zrozumiesz. Musiałbym powiedzieć więcej, znaczeni
więcej, a tego nie zrobię.
- Ja też więcej nie
powiem, więc zmieńmy temat.
- Dlaczego przystawiałeś
się do mnie w barze? - palnął Karol, z lekkim zażenowaniem
patrząc w przeciwnym do Tomka kierunku. Była to druga rzecz, nęcąca
jego myśli.
- Chciałem zobaczyć, jak
zareagujesz – przyznał szczerze Tomek. - Siedziałeś tam jak na
szpilkach, myślałem, że będzie zabawniej. - Karol skrzywił się,
pokazując to dobitnie szturchając chłopaka łokciem.
- Zabawnie to może i było,
ale dla ciebie – warknął. Zezłościł się, ale czego mógł
oczekiwać. - Pomyślałem, że jesteś gejem. - poruszył ten temat,
zastanawiając się, czy chłopak będzie go kontynuować.
Mimo wszystko Karol chciał wiedzieć, co Tomek o tym myśli.
- Kto wie, kto wie –
zaśmiał się chłopak. - Sorry, chyba musiałem cię przestraszyć.
- Raczej zaskoczyć. -
Zatrzymali się przed drzwiami. - Masz klucze? Jeśli się okaże, że
ta cała droga poszła na marne...
- Mam, ale mam też dużo
lepszy pomysł – obwieścił chłopak, naciskając dzwonek, którego
dźwięk docierał aż tutaj, na zewnątrz. Głośny. - Filipek z miłą
chęcią nam otworzy. Zostajesz u nas, prawda?
- Moja babcia mieszka
niedaleko. Prześpię się dzisiaj u niej. - Nim Tomek zdążył mu
odpowiedzieć, frontowe drzwi otworzyły się z hukiem.
- Tyle razy ci, kurwa
mówiłem...! - Filip zaniemówił, nie spodziewając się ujrzeć go
ze swoim starszym bratem. Tomek uśmiechnął się promiennie do
brata, klepiąc Karola po ramieniu. Co prawda nie wiedział, w jakim
celu znów się do niego tak blisko przysunął, ale przyjął to
z... radością?
- Też tęskniłem. Dobra
Karol, daj znać jak dotrzesz do domu. Chciałem o czymś jeszcze
pogadać, ale przy tym furiacie nic z tego nie będzie. - Tomek
zmierzwił jeszcze jego włosy, nim zamknął drzwi odgradzając
osłupiałego Filipa od odchodzącego Karola.
- No tak, mogłem się tego
spodziewać! - można było jeszcze usłyszeć w kamienicy, ale
blondyn był już zbyt daleko, by dotarły do niego te ryki.
***
Tak jak obiecał, wysłał
Tomkowi wiadomość, że jest już w domu. Zdążył się wykąpać i
rozłożyć łóżko w dużym pokoju, jak dostał zwrotnego sms'a:
„To dobrze. Przyjdź za tydzień w piątek po lekcjach, musimy
zadrobić materiał.”.
„Przynieść wszystkie te
kserówki, które mi dałeś?” - odpisał, decydując się toczyć
tą wymianę korespondencji tak długo, jak to tylko możliwe.
„Tylko te z rozwiązanymi
zadaniami. Ten od Niemca mi mówił, że masz sprawdzian niedługo.”
- Karol ucieszył się, że sam nie musi zaczynać tego tematu.
„Chciałbym się jakoś do
tego przygotować.”
„Muszę cię podszkolić.
Nie możesz zaniżać moich statystyk ; D” - Karol zarumienił się
mimowolnie. Wolałby by te słowa dotyczyły czegoś innego, aniżeli
durnego zaliczenia przedmiotowego...
„Jak zdążyłeś zauważyć
jestem raczej oporny na wiedzę.”
„Im większe wyzwanie tym lepiej.”
„Czyli jednak traktujesz mnie jak
wyzwanie?” - Karol nie mógł się powstrzymać, by tego nie
napisać.
„Czy ty właśnie zażartowałeś?”
- Bezbłędnie rozszyfrowany –
wyszeptał pod nosem, całkiem nieświadomy, że te słowa padają na
głos. Rzadko, kiedy żartował. Robił to sporadycznie. Gdy naprawdę
czuł się swobodnie w czyimś towarzystwie.
„Jak się tego domyśliłeś?”
„Potrafię czytać pomiędzy
wierszami. Na przykład – teraz chichoczesz ze szczęścia pod
kołdrą, że udało ci się ze mną zaprzyjaźnić.” - Zapłoną
szkarłatnym rumieńcem.
- Wcale nie chichoczę, takie
szczebiotanie lepiej zostawić małolatą – burknął zły na
siebie.
„To my jesteśmy przyjaciółmi?
Ciekawe rzeczy mi tu opowiadasz. Zbyteczna pewność siebie może cię
zabić.”
„Czyli pudło. Nawet wielki miszcz
może się pomylić.”
- Nie. To nie było pudło. - Ale Tomek
wcale nie musiał o tym wiedzieć.
Cudny rozdzialik. Najlepsze były smsy ;D
OdpowiedzUsuń