czwartek, 4 grudnia 2014

GROSIK ZA TWE MYŚLI - ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Rozdział dziewiąty


                              Przeciągnął się leniwie, ziewając przy tym ostentacyjnie. Przekartkował pobieżnie ćwiczenia, które dzisiaj zrobił z Tomkiem. Było tego całkiem sporo, ale czy naprawdę wystarczy na zaliczenie tego przeklętego niemieckiego? Na to liczył. Nie chciał, by Tomek miał poczucie zmarnowanego czasu nad pracą z nim, pozbawioną jakichkolwiek rezultatów.

- Zmęczony? - Tomek wrócił z powrotem do swojego pokoju, wycierając mokre włosy ręcznikiem. Oboje podjęli decyzję, że na dziś już wystarczy. Więcej i tak już by Karolowi do głowy nie weszło.

- Bardzo – przyznał od razu, podnosząc się z łóżka. Rozmowa z Anną przy kolacji wymęczyła go, choć była znaczeni przyjemniejsza, czyt. mniej stresująca, niż ostatnim razem. W dodatku sterta zadań z gramatyki będzie mu się zapewne odbijać czkawką jeszcze długo po ukończeniu szkoły. To było więcej, niż pewne.

- Wystarczy ci jakaś koszulka, czy spodnie też chcesz? - został zapytany przez chłopaka, grzebiącego w swojej szafie. Osobiście Karol preferował spanie w jak najmniejszej ilości odzieży – było to przyzwyczajenie, którego wytłumaczyć po prostu nie był w stanie – ale nie zamierzał się do tego przyznawać. Tomek miał na sobie tylko szare dresy, w ogóle nie krępował się swojego ciała, a Karol wcale mu się nie dziwił, choć zazdrościł tej pewności siebie. Sam jednak nie zamierzał paradować tak jak jego korepetytor, ale nie chciał tego po sobie pokazać.

- Obojętnie – stwierdził, odkładając podręczniki na biurko bruneta. Sprawdził na telefonie godzinę. Dziwne, pomyślał, ignorując zegarek wskazujący pierwszą w nocy. Dostał sms'a. Akurat tego się nie spodziewał. Telefon służył mu głównie do słuchania muzyki.

- To powinno być dobre. - Schował komórkę do kieszeni, ignorując w pierwszej chwili otrzymaną wiadomość. Pewnie to tylko operator, przeszło mu przez myśl. Odwrócił się w kierunku Tomka, odbierając od niego ciuchy. Jakaś niebieska koszulka z rękawem do łokci i krótkie, czarne spodenki. - Ręczniki leżą na pralce, nie zaśnij w wannie, ratowanie topielców nie jest moją specjalizacją – zaśmiał się, obserwując jak Karol, stara się zatrzymać ziewnięcia, jedno po drugim, utwierdzającym go w tym, że był już skrajnie zmęczony.

- Trudno, utopię się i zostanę nimfą wodną – zdobył się na słaby żart, przecierając oczy.

- Lubisz fantastykę?

- Pewnie, nie wiedziałeś o tym? Wydawało mi się, że o tym rozmawialiśmy.

- Karol, my za dużo nie rozmawiamy, wyciągnięcie od ciebie jakichkolwiek informacji graniczy z cudem.

- Nieprawda – zaprzeczył automatycznie. Czyżby Tomek nie dostrzegał jego starań w poprawie komunikacji między nimi? Aż tak źle mu to idzie?

- Prawda, następnym razem nagram którąś z naszych „pogawędek” i ci puszczę. Nie uwierzysz, jak wiele razy powtarzasz: tak, nie, może!

                                                                         ***

                       Obwiązał się w pasie puchowym ręcznikiem, stając przed lustrem. Wziął jeszcze jeden ręcznik, leżący na pralce i zaczął wycierać blond kosmyki, z których kapały krople wody. Energicznymi ruchami doprowadził włosy do stanu zbliżonego do zwykłej wilgotności i zaczął się ubierać. Cichy pożyczone od Tomka były na niego tylko trochę za duże, ale Karol przypuszczał, że chłopak wybrał właśnie te, które na niego samego musiały być już przyciasne.
Opłukał zimną wodą twarz, aby nieco się rozbudzić. Oparł się o kraniec wanny, odblokowując komórkę. Postanowił przejrzeć wiadomości, nim kompletnie zapomni o tym, że jakąś otrzymał. Przetarł palcami ekran, nie dowierzając treści sms'a.

- Bartek? - wypowiedział imię kuzyna na głos. To było niespodziewane. Zwłaszcza, że jego kuzyn, z którym relacje ma raczej chłodne z powodu dość długiego okresu niewiedzenia się, prosto z mostu, dopytywał się go, czy by nie zechciał gdzieś wyskoczyć z nim i jego znajomymi. Ha. Haha.

                     Siedział przez dłuższy czas nieruchomo, zastanawiając się nad odpowiedzią. Kierując się przypływem entuzjazmu i ekscytacji, mógłby się zgodzić, zwłaszcza, że Karol uwielbiał kiedyś spędzać czas z młodszym synem swojego chrzestnego, będącym dla niego niczym brat, a tak przynajmniej było kiedyś. Czy to mogłoby się powtórzyć?

- Karol? - Z amoku wyrwało go pukanie do drzwi. - Żyjesz?

- Tak, już wychodzę – odpowiedział, szybko odpisując, że jak będzie mieć jakiś wolny weekend, to chętnie skorzysta z tej propozycji. Nie przejmował się późną porą i różnicą czasową, z jaką odesłał odpowiedź. Był pewien, że nie obudzi tym kuzyna, który zapewne buszuje po Internecie.

- Sorry, ale tak długo tam siedziałeś, że naprawdę pomyślałem, że tam usnąłeś – wyjaśnił mu Tomek, gdy po chwili wyszedł z pomieszczenia. Oboje wrócili do spokoju starszego z braci, gdzie było już przygotowane dodatkowe posłanie na podłodze.

- Niewiele brakowało – przyznał Karol, wcale nie kłamiąc. Prawie zasnął, gdy nalewał ciepłą wodę do wanny, nawet nie chciał się zastanawiać, co by było, gdyby naprawdę się tak stało! Zalałby cały dom! Przysiadł na podłodze, przygotowując się do położenia.

- Czekaj. Możesz spać na moim łóżku – powstrzymał go Tomek.

- Daj spokój. Mogę tak spać.

- Ja też tak mogę spać. Z resztą jestem przyzwyczajony, często odwiedzają nas krewni, jak myślisz kto musi oddać łóżko cioci Zosi? - wypalił chłopak, krzywiąc się na wspomnienie o znienawidzonej, zdziadziałej ciotki, kwestionującej wszystko, co ma z nim wspólnego.

- No nie wiem, może Filip? - parsknął Karol.

- On nie ma takiego szczęścia, dzieli pokój z gromadką słodkich potworków. - Karol nie mógł sobie tego nie wyobrazić. On sam nie przepadał za dziećmi. W porządku, bardzo ich nie lubił. Między innymi dlatego, że miał dwójkę młodszego rodzeństwa. Dla niego samego, coś takiego to za dużo, ale dla Filipa, będącego kłębkiem jednej wielkiej ironii, to musiało być piekło na ziemi. Aż się uśmiechnął.

- Masz zabawną rodzinę – powiedział, podnosząc się z podłogi i przenosząc się na dużo wygodniejsze łóżko.

- Popierdoloną. Nazywajmy rzeczy po imieniu. Cała rodzina ze strony mojego ojca jest najzwyczajniej w świecie popierdolona. Chyba mnie też się coś z tego dostało - zażartował Tomek. Karol z grzeczności nie zaprzeczył ostatniemu stwierdzeniu, głównie dlatego, że sam tak uważał, ale nie chciał dzielić się swoją wiedzą. Przecież sam nie uważał się za przeciętnie normalnego...

- Moja nie jest lepsza - odpowiedział jednak, byle podtrzymać jakoś rozmowę. Co prawda był dość mocno zmęczony, co Tomek dostrzegał bez większego problemu, ale Karol nie chciał zmarnować takiej okazji - chciał się czegoś o chłopaku dowiedzieć. Nawet jeśli ciekawość miała go zaprowadzić do najgorszych ze wszystkich drzwi, rozstawionych na krańcach dróg. Drzwi, które zatytułował nieszczęśliwą miłością, której nigdy nie ośmieli się wydać, niezależnie od tego, jakby go katowali na przesłuchaniach. - Jak wiele języków znasz? - pociągnął następny temat, wskazując palcem regał z podręcznikami, nie chciał dać możliwości Tomkowi na zadanie jakiegoś niewygodnego pytania.

Chłopak przeciągnął się na środku pokoju. Obrzucił obojętnym spojrzeniem swój regał z książkami i wzruszył ramionami.

- Biegle mówię w trzech, nie licząc ojczystego. Dla przyjemności znam jakieś podstawy z innych - odpowiedział, a Karol ze zdziwieniem musiał stwierdzić, że jego korepetytor się nie przechwalał. Musiało to być dla niego tak oczywiste, że aż niewarte pochwały. To, albo po prostu Tomek chciał grać takiego skromnego. Szybko odrzucił z umysłu tą myśl. Jego korepetytor był inteligentny, a Karol musiałby być naprawdę głupiutki, by tego nie zauważyć.

- Ja nie licząc ojczystego, biegle nie mówię w żadnym - wyznał Karol, nie do końca świadom, dlaczego się do tego przyznał. Może to przez to, że wiedza Tomka zrobiła na nim takie wrażenie? A może najzwyczajniej w świecie chciał mu pokazać, że potrafi rozmawiać swobodnie właśnie z nim?

- Każdy ma inne hobby, mam całkiem niezłą pamięć, jeśli chodzi o takie rzeczy.

- Też myślałem, że mam niezłą pamięć, aż nie poznałem ciebie.

- Przesadzasz - zaśmiał się Tomek, gasząc wszystkie światła i kładąc się na podłodze. Teraz Karol nie mógł go już obserwować, ale noc wyostrzyła jego słuch i już po chwili dotarł do niego miarowy oddech spokojnego, słodkiego snu. Sam nie był w stanie zasnąć. Jego bezsenność znów miała go doprowadzić na granicę wytrzymałości.

                                                                          ***

                                Przysunął się bliżej ściany, wtulając w miękką poduszkę. Zagrzebał się mocniej w pościeli, starając się zająć czymś myśli. Polegiwał tak od godziny. Musiała się zbliżać trzecia w nocy, ale Karol nie był przyzwyczajony do spania w obcym sobie miejscu. Nie były zbyt zdziwiony, gdyby do rana nie udało mu się zmrużyć oka. Bardziej skupiał się na otumaniającym go zapachu. Jak można być takim kretynem, skarcił się, mimowolnie ponownie łapiąc się na tym, że cała pościel pachnie tak, jak Tomek, a jemu się ten zapach - najzwyczajniej w świecie - podoba. Tylko raz był wystarczająco blisko Tomka, aby móc rozpoznać świeży, mocny zapach, ale nie miał z tym większego problemu. Westchnął cicho, uważając by nie zbudzić śpiącego chłopaka, który coraz bardziej zaprzątał jego myśli.

                             Kiedy to się stało? Nie wiedział, ale bał się mocniej wraz z każdym kolejnym dniem. On, który się nawet nigdy nie całował, ponownie odnajdował w sobie oznaki zauroczenia. Nie tak oczywistego, jak to ostatnie, do kolegi z klasy z poprzedniej klasy, ale wynikać to musiało z obawy o ponowne rozczarowanie. Rozczarowanie, które tak ciężko wymazać z pamięci. Chociaż wówczas była to wina jego głupoty. Jak mogło być możliwe zakochanie się w kimś w momencie, gdy zostało do niego wypowiedziane zwykłe, nic nie znaczące "cześć". Od tamtego dnia minęły dwa lata, a zauroczenie przeminęło już dobry rok temu, ale on dalej nie zapomniał o tym, jak wielkie wrażenie robiły na nim jasne, błękitne oczy i szczery uśmiech, wcale a wcale, nie kierowany do niego. Żałosny. Och, jak żałosny potrafił być. 

Ale już po wszystkim, uspokajał się. Nigdy nie będzie już tak głupi, by zakochać się w osobie nie zdolnej do obdarzenia go uczuciem choć podobnym do jego.

                    Miał zamiar przekręcić się na drugi bok, gdy usłyszał skrzypnięcie podłogi, aż wstrzymał oddech, ale Tomek wstał i wyszedł z pokoju, zapewne sądząc, że Karol śpi. Czyli to nie przeze mnie, stwierdził, mocniej nakrywając się kołdrą. Było mu zimno. Noce dużo chłodniejsze, niż jeszcze kilka tygodni temu, były prawdziwą udręką. Nie chciał się nawet zastanawiać, jak ciężką noc ma Tomek na tych panelach. 

Przyzwyczajone już do nocnej poświaty oczy, dostrzegły posturę Tomka, kładącego na biurku szklankę, zapewne z wodą. Jego korepetytor zatrzymał się przy stoliku, nie ruszając się z miejsca przez dłuższą chwilę. Co prawda Karol nie zamierzał udawać, że śpi, ale jednak - nie wiedzieć czemu - nie chciał, by Tomek się dowiedział, że jest obserwowany przez czujne, ciekawskie spojrzenie. Czuł się jak jakiś podglądacz.

- Karol? - zawołał go chłopak, a Karol, jak to Karol, postanowił iść w zaparte, udając jednak, że zmorzył go silny sen. Nawet jeśli było to po prostu głupie i dziecinne, to Karol poczuł, jak jego serce bije nieznacznie szybciej, niż zwykle.

                                   Nie otrzymując żadnej reakcji, a już tym bardziej odpowiedzi, Tomek przybliżył się do swojego łóżku i usiadł na jego skraju, starając się przyjrzeć twarzy Karola, co było niezwykle trudne w tych egipskich ciemnościach. Tomek nie lubił się do tego przyznawać, ale miał nieznaczną wadę wzroku, którą ignorował ze wszystkich swoich sił. Okulary nie wchodziły w grę, a szkła podrażniały mu spojówki...

- Karol, śpisz? - zapytał ponownie, dotykając ręką odkrytego ramienia blondyna. Tomek nie mógł zauważyć, jak Karol wstrzymuje oddech, decydując się ciągnąć tą grę dalej. Brnąć tym samym w coraz większe bagno. O ile Karol miał jeszcze jakieś wątpliwości, to gdy dłoń Tomka dobrnęła do szyi, a jej palce się na niej zatrzymały, Karol zdławił w sobie resztki wątpliwości, czy aby się nie przyznać, że wcale nie śpi...

Oszałamiające zbliżenie, którego w ogóle się nie spodziewał, wywołały u Karola dreszcze na całej powierzchni skóry, ale Tomek odebrał to jako dreszcz zimna. Kołdra została odgarnięta, a już po chwili obaj gnieździli się w całkiem dużym łóżku. Zrobiło mu się gorąco. Cholernie gorąco.

                                                                          ***

                                   - I gotowe – odsapnął Alan, upadając na łóżko, na którym leżał Gracjan. Alan naprawdę tęsknił już na swoim pokojem. Brakowało mu tego chaotycznego bałaganu, w którym potrafił się jednakże doskonale odnajdywać, jakby położenie każdej pojedynczej rzeczy, zostało zapisane w jego pamięci, jak na dysku twardym komputera. Otoczony donicami z jego ulubionymi kwiatami – kaktusami, które jako nieliczne potrafiły przeżyć pod jego opiekom – w towarzystwie kochanka, nie myślał o niczym innym, jak o zwykłym: u końcu wróciłem do domu.

                                   Chłopak przysunął się jeszcze bliżej najlepszego przyjaciela, zbliżając usta do linii jego szczęki, by złożyć pojedynczy pocałunek, a później jeszcze bliżej ust, tuż przy kąciku warg. Gdy zbliżał swoje usta, by złączyć je z odpowiednikami Gracjana, ten nie czekał, a sam podniósł się nieznacznie do góry, by łapczywie przejąć kontrolę nad pocałunkiem, nim Alan w ogóle o tym pomyślał, by dominować.

Alan uwielbiał pieszczoty, ale ile musiał się natrudzić, żeby otrzymać je od tego, od którego tak pragnął je otrzymywać... 

Dużo bardziej wolał być całowany, przytulany, obdarowywany każdym jednym smagnięciem palca, niż tak mechanicznie być wykorzystywanym. Alanowi coraz trudniej było się doprosić zwykłego pocałunku, nie mówiąc już o seksie... który sprawiał mu przyjemność tylko dlatego, że uprawiał go z ukochaną osobą.

                              Zmiany zachodzące w zachowaniu chłopaka, były diametralne. Zapomniał, kiedy ostatni raz dostrzegł w odbiciu lustra malinki, zadrapania, siniaki... coś, co kiedyś było jego dumą i niezaprzeczalnym dowodem istnienia jakiegoś zajścia z poprzedniej nocy, zatraciło się, przybierając postać rychłego wspomnienia.

                          Dlatego tak wielkim rozczarowaniem dla niego było, gdy ciepłe usta, oderwały się od niego, a Gracjan od niechcenia wyciągnął z kieszeni telefon, by odpisać na otrzymaną wiadomość, której dźwięk przerwał tą intymną chwilę, być może mającą się przerodzić w coś więcej.

- Słuchaj Alan – zaczął chłopak, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem. Zirytowało go to, ale nie odezwał się słowem. - chciałem ci o tym powiedzieć ostatnio, ale tak jakoś nie było okazji – kontynuował, odkładając komórkę na pościel.

- O co chodzi? - zapytał od razu.  Nienawidził takich podchodów, w które bawił się z nim Gracjan ilekroć coś „nabroił”. Zwykle kończyło się to tym, że Alan musiał później kończyć z przyjacielem, jego projekt na zaliczenie, ale dziś nie wchodziło to raczej w rachubę, ostatecznie był dopiero koniec października.

- Pamiętasz jak się umawialiśmy w liceum? - Alan zamrugał ze zdziwienia oczami. O to za pytanie? Niezrozumienie na twarzy Alana szybko dotarło do Gracjana, bo ten rozwinął temat. – Pamiętasz na co się umawialiśmy, jak proponowałem ci ten seks-układ? - zapytał raz jeszcze rozwijając temat. Na samo wspomnienie tego żenującego momentu na lekcji biologii w trzeciej klasie liceum, Alan aż się zaczerwienił. Jak burak, a niezwykle ciężko było doprowadzić go do tego stanu.

                             Alan doskonale pamiętał ten pamiętny dzień, gdy dostał liścik na lekcji od dziewczyny siedzącej przed nim. Liścik podany z pierwszej ławki od Gracjana do niego. Jako że obaj byli zawsze rozsiadani, przeważnie jeden lądował na początku klasy, podczas gdy drugi na końcu. Alan miał zawsze lepsze oceny, więc to jemu przypadał przywilej ostatniej ławki. Tamtego dnia myślał, że dostał gorączki od samego przeczytania listu, mimo iż znajdowało się na nim tylko jedno pytanie. Alan niedługo przed tym wyznał przed Gracjanem swoją orientację, ale sekret swojej miłości przemilczał po dziś dzień.

- Pamiętam – uciął krótko Alan, licząc, że Gracjan nie będzie drążyć tego tematu. Litości, błagał w myślach.

- Myślę, że już wystarczy, chyba rozumiesz, prawda? Poznałem kogoś... Wiesz, to ta dziewczyna, którą poznałeś.

- Ale...

Alan nigdy wcześniej nie był tak przerażony, jak obecnie.