Rozdział
trzeci
- Odprowadź kolegę do szatni -
zwrócił się nauczyciel do Filipa, wyrywając ich obu z tej niemej gry spojrzeń.
- A ty pamiętaj, żeby poprzykładać lodu do tego nosa, jak już wrócisz do domu -
zwrócił się bezpośrednio do Karola, dając mu, dzięki Bogu, ostatnią tego dnia
radę. Podniósł się trochę niepewnie z ziemi na lekko drżących nogach. Zachwiał
się, ale Filip szybko zareagował, chwytając go pod ramię i ciągnąć, niezbyt
delikatnie, do pustej już szatni. Dopiero teraz, Karol miał dostatecznie dużo
odwagi, by rzucić spojrzenie na swój biały t-shirt. Widok zakrwawionej
koszulki, tylko spotęgował odczucie mdłości, narastających z każdym kolejnym
krokiem.
- Tylko się nie
zrzygaj - ostrzegł go Filip, widocznie odczytując z jego twarzy, co chodziło mu
po głowie, gdy oparł się z wahaniem o jego ramię. Był zbyt mocno obolały, żeby w ogóle pomyśleć
o tym, że ta sytuacji była po prostu żenująca - a przynajmniej tak by ją
określił w innych okolicznościach.
Gdy obaj znaleźli
się w szatni, nikogo już w niej nie było. Przerwa obiadowa trwała dwadzieścia
minut. Nie miał żadnych wątpliwości, że co najmniej połowa już minęła.
Filip pomógł mu
usiąść na długiej ławce, na której rozłożone były jego ubrania i rzeczy.
Wystarczyło to jedno spojrzenie w dół, aby wspomnienie o uderzeniu powróciło z
konwulsjami w żołądku. Czym prędzej ściągnął z siebie białą koszulkę, rzucając
ją zwiniętą na stertę ubrań na zmianę. Gdyby nie ten potworny ból, zapewne
przejmowałby się obecnie tym, że siedzi przed wgapiającym się w niego Filipem,
na wpół nagi. Obecnie było to bez znaczenia. Zaczął rozwiązywać buty, aby
ściągnąć spodnie, ignorując całkowicie osobę Filipa.
- Wszystko okay? -
został zapytany. Karol nie odpowiedział. Czy wyglądał, jakby czuł się dobrze?
Nie sądził, mimo tego podniósł wzrok na kolegę patrząc mu prosto w oczy. Filip
mógł teraz bez problemu zobaczyć na jego nogach szarzejące siniaki, które jutro
nabiorą intensywny odcień purpury. Otarcia na rękach, głównie łokciach także
można było łatwo dostrzec. - Słuchaj... trochę mi głupio...
- Chociaż tyle -
przerwał mu Karol. Było to ciche mruknięcie, w trakcie którego zakładał już
jeansy. Filip dalej stał niedaleko niego w stroju do ćwiczeń, gapiąc się w
oniemieni na niego.
- Sorry, nie
chciałem...
- Walnąć mnie w
nos, czy nabić mi te siniaki? - warknął rozdrażniony. Nie wiedział, skąd w nim
tak wiele złości. Zwłaszcza, że wiedział, że ta ostatnia stłuczka, została
spowodowana z jego winy.
- O co ci chodzi?
Przeprosiłem! Naprawdę nie chciałem!
- Nie chcę twoich
przeprosin.
- To o co ci, kurwa,
chodzi?!
- O nic -
odpowiedział już spokojnie. - Po prostu
daj mi święty spokój. Przyczepiłeś się, jak rzep. - Spakował wszystko do
plecaka i skierował się do wyjścia z sali gimnastycznej. Liczył, że tym razem,
dotrze do Filipa, że nie chce mieć z nim nic wspólnego. Karol dobrze wiedział,
jak ludzie potrafią sobie nawzajem
uprzykrzyć życie. Nie chciał przebywać zbyt blisko Filipa. Karol był kiepskim
materiałem na przyjaciela dla kogoś takiego jak on, ale za to wspaniałym
obiektem potencjalnych drwin. Wolał sobie tego oszczędzić.
- Jak chcesz,
gburze - usłyszał tylko za sobą.
Zadzwonił dzwonek na kolejną
lekcję, gdy Karol dotarł jakoś na szkolną stołówkę. Zajął jakieś miejsce z
brzegu, aby szybko zjeść i udać się na niemiecki. Nauczyciela nie było cały
poprzedni tydzień - podobno było to spowodowane jakimiś wykładami i zajęciami,
które prowadził w jakiejś pobliskiej uczelni, jako jej absolwent. Karol nie
płakał z tego powodu. Cieszył się, że może odwlec w czasie tą pierwszą lekcję
tego przedmiotu. Co prawda uczył się na własną rękę z Internetu, ale to były
jedynie jakieś przykładowe zdania, żeby chociaż potrafił się przedstawić i
powiedzieć coś o sobie! Bał się. Takie sytuacje wydawały mu niezwykle
stresujące. Słyszał od Lidii, że nauczyciel nie przepada za ich klasą, bo w
zeszłym roku, delikatnie rzecz ujmując, olali ten przedmiot i darli koty z
bratem wychowawcy... Zapowiadało się nienajlepsze zakończenie tego dnia.
Przynajmniej nie tylko dla niego. Mógł mieć przerąbane u niepoznanego jeszcze
nauczyciela, ale prawdopodobieństwo, że będzie mieć tak przerąbane jak Filip,
było nikłe - oto jak pocieszała go przewodnicząca.
***
Naciągnął na siebie kołdrę.
Dreszcze widoczne na gołej skórze szybko zniknęły, gdy tylko okrył się ciepłą
pierzyną, którą mu skradziono podczas tej nocy. Wciąż był zbyt zaspany, by
zwrócić uwagę na swojego kochanka, pogrążonego w mocnym śnie. Przybliżył się
znacznie do drugiego ciała, które musiało podświadomie zareagować na jego
bliskość, bo został przyciągnięty do piersi ukochanego. Ułożył wygodnie głowę,
budząc się powoli. Zegarek wskazywał godzinę pierwszą w południe. Po całym
pomieszczeniu walały się ubrania, sterty zeszytów, kserówek, podręczników oraz
góra śmieci po tanim jedzeniu. Alan zwlókł się z łóżka, widząc, że jego towarzysz
się przebudza. Wpakował się do łazienki, nim Gracjan, w ogóle zarejestrował co
się wokół niego dzieje. Zatrzasnął drzwi, stając twarzą w twarz ze swoim
odbiciem. W rozchechłanej, przydługiej i niezapiętej koszuli, z długimi,
brązowymi włosami niesfornie opadającymi na plecy, smukłymi nogami, na których
czuł zaschnięte nasienie, z gładką skórą i niezbyt wysokim wzrostem, mógł choć
trochę sądzić, że ma to coś, by zachwycić tego kogo kocha tuż o poranku,
wiedząc, że spełnia się jako substytut.
- Alan? - usłyszał
wraz z pukaniem do drzwi. Przepłukał twarz zimną wodą i wyszedł z
pomieszczenia.
- Obudziłem cię? -
zagadnął przyjaciela uśmiechając się do niego. Gracjan miał już na sobie ubrane
bokserki, wystające spod szarych dresów. Ziewał, drapiąc się po umięśnionym
brzuchu. Alan oblizał usta, robiąc krok w przód.
- Ta, ale i tak
muszę się zbierać do roboty - wyjaśnił chłopak, nie zwracając uwagi na jego
zaloty. W dodatku rzucał aluzje do tego, że musi opuścić dom wraz z
właścicielem. Alan nienawidził pobudek, głównie dlatego, że przypominało mu
się, gdzie jest jego miejsce. - A tak w ogóle, to dzięki za wczoraj - rzucił
jak zwykle Gracjan, wprawiając go w jeszcze gorszy nastrój tego dnia.
- Do usług -
odpowiedział, zabierając się za ubieranie. Zaczął się rozbierać bez
jakiegokolwiek skrępowania, trochę licząc na to, że zwróci to uwagę jego
przyjaciela. Oczywiście nic takiego nie miało miejsca. Gracjan wyszedł z
sypialni, kierując się do kuchni. Alan znał jego nawyki na pamięć. Jego
kochanek zamierzał zrobić sobie czarną kawę bez cukru i zjeść resztki pizzy,
której wczoraj nie dokończyli, bardziej zaabsorbowani sobą nawzajem. Niestety Gracjan tracił nim
zainteresowanie po takich nocach aż do kolejnej schadzki, którą zainicjuje, gdy
jego chuć będzie nie do zniesienia, a Alan - jak ostatni kretyn, albo raczej
kurwa, którą czuł się coraz częściej - będzie na to czekać.
Gdy znalazł się już
w kuchni w pełni ubrany, nie pozostało nic, co on sam mógłby zjeść -
niezależnie od tego, jak często i uciążliwie powtarzał, że ma mu coś zostawić
na śniadanie, jedyne na co mógł liczyć
to kawa. Kawa, której tak nienawidził.
- Jadę na dwa
tygodnie do stolicy. Wrócę w październiku. Zobaczymy się dopiero na uczelni -
zaczął temat Alan, siadając na chwilę naprzeciwko kochanka, żującego mozolnie
zimny kawałek pizzy.
- Daj znać jak
wrócisz.
- Jasne, pomożesz
mi przewieźć rzeczy z powrotem do mojego mieszkania.
***
Karol zapukał w drzwi, ale nie
doczekał się odpowiedzi. Zrobił to jeszcze raz, decydując się wejść do środka.
Nauczyciela jeszcze nie było, a cała klasa była zbyt zajęta rozmową, by zwrócić
uwagę na świat wokół nich. Mimowolnie odetchnął
z ulgą. Było już kilka minut po dzwonku. Zajął jakieś przypadkowe miejsce, dość
daleko od tablicy.
Rozglądając się po
klasie dostrzegł, że prócz niego nie ma Lidii oraz Filipa.
- Lidka się
zwolniła - wyjaśnił Rysiek, odwracając się za siebie. Karol wzdrygnął się, ale
nie dał po sobie poznać, że się wystraszył. Kiwnął tylko głową. Co go
obchodziło, gdzie jest ten dupek? Wypakował podręcznik z plecaka, powtarzając w
myślach kilka, co ważniejszych zdań z niemieckiego. Równocześnie z tym, do sali
wszedł nauczyciel - dumnie, niespiesznie, z wysoko uniesioną głową i stertą
papierów w jednej ręce, podczas gdy w drugiej taszczył torbę z laptopem.
Skwaszona mina mężczyzny jasno mówiła, że to wcale nie ich wychowawca, a jego
zły brat bliźniak, który wcale za nimi nie tęsknił przez te dwa miesiące. Karol
nie sądził, że człowiek może się aż tak krzywić z... niesmakiem? Chyba tak.
- Na co czekacie?
Wyciągać książki, czeka was krótka powtórka. - Obyło się bez jakichkolwiek
sprzeciwów, w klasie panowała grobowa cisza. - Szybko, miejmy to za sobą, mam
dla was jeszcze testy sprawdzające wiedzę z pierwszego roku. - Tym razem
wszyscy uczniowie wydali z siebie jęk niezadowolenia, nawet Karol się nie powstrzymywał,
co on teraz zrobi?
- Jeszcze wam mało?
Zdążę jeszcze zrobić lekcję, nie martwcie się - pocieszył ich nauczyciel, z
zadowoleniem obserwując ich reakcję. Karol miał ochotę walić głową w ławkę, ale
wtedy już na pewno złamałby sobie ten nieszczęsny nos. Mężczyzna zaczął
rozdawać kartki z pytaniami, ostatecznie rezygnując z jakiegokolwiek
przypomnienia wiedzy, zbliżał się już do ostatnich rzędów, gdzie Karol zajmował
jedno miejsce, gdy drzwi otwarły się ponownie i do środka wpadł Filip. Nie był zdyszany,
zmęczony, czy jakoś specjalnie poruszony swoim sporym spóźnieniem.
- Byłem u
wychowawcy, przepraszam za spóźnienie - mruknął tylko, rzucając swoją torbę na
jedyne wolne krzesło w sali. Oczywiście, Filip miał dzielić ławkę z nim,
przynajmniej tym razem spowodował to zwykły przypadek.
- A już myślałem, że jednak zwiałeś z mojej
lekcji. - Nauczyciel chyba rzeczywiście wolał, żeby tak właśnie było. Filip
wzruszył ramionami, wyjmując tylko długopis, gdy zobaczył, że będą coś pisać.
Obu im zostały wręczone kartki, a Karolowi wystarczył rzut oka, aby wiedzieć,
że sprawdzian ze słówek to to nie jest, a gramatyka, z którą on nie miał w
ogóle do czynienia.
- Macie czas do
dwadzieścia po - wyjaśnił mężczyzna, zasiadając przed biurkiem i rozpakowując
resztę dokumentacji. Karol podpisał kartkę, starał się też przetłumaczyć zdania
z ostatniego zadania, ale wiedział, że daleko jego wiedzy do poziomu
przeciętnego. Zerknął kątem oka w stronę Filipa, który bazgrał coś szybko na
swoim sprawdzianie, ale tak niewyraźnie, że nie próbował ściągać. Czas zleciał
mu zaskakująco szybko.
- Ostatnie ławki
zbierzcie prace - odezwał się nauczyciel, gdy zegar ścienny wybił wyznaczoną
godzinę. Wstał ze swojego miejsca zbierając prace swojego rzędu. Mógł radować
się tym, że jakaś część jego kolegów uzupełniła mniej niż połowę ze wszystkich
zadań.
- Stój. Ty jesteś
tym nowym uczniem? - zatrzymał go brat jego wychowawcy, gdy składał sprawdziany
na biurku. Potwierdził kiwnięciem głowy. Nauczyciel podał mu karteczkę z
imieniem, nazwiskiem i klasą.
- Zgłoś się do tego
ucznia. Jest ze starszej klasy. Zgodził się udzielić ci kilku lekcji, jeśli
będzie mieć czas. Zgłoś się do niego i ustalcie termin - objaśnił mężczyzna,
przeglądając pokrótce oddane prace.
- A i będzie
lepiej, jeśli zmienisz sąsiada z ławki. To nie najlepsze towarzystwo.
- Nie ma wolnych
miejsc.
- To prawda.
Zniknęło kilka ławek z klasy, ale to nie problem. - Karol rzucił spojrzeniem na
wręczony mu zwitek papieru.
- Czy to jest brat
Filipa? - zapytał.
- Tak. Poznaliście
się? Jest najlepszym uczniem ze starszej klasy, którą prowadzę. Nie wiem, jak
na innych przedmiotach, ale na niemieckim są swoim całkowitym
przeciwieństwem. Filip to nierób.
Dlatego radzę ci, siedź z kimś innym.
Karol nie wiedział, co o tym
myśleć. Ledwo uwolnił się od jednego, to zaraz został mu rzucony pod nogi
kolejny z braci. W jakimś stopniu poznał każdego z nich i dobrze wiedział, że
nie chce mieć z nimi nic wspólnego. Nie miał innego wyjścia w tej sytuacji.
Tomek zgodził się już mu pomóc. Jedyny problem stanowiło obecnie złapanie go i
ustalenie szczegółów. Szkoła nie była bardzo duża, ale dla niego, dalej
stanowiła labirynt, wypełniony po brzegi ludźmi, zwłaszcza, że nie miał pojęcia,
gdzie jego korepetytor ma tak właściwie zajęcia. Ba! Nie był nawet pewien, czy
klasa podana przez nauczyciela na kartce to IIIa czy może raczej IIIe. Literki
nie były drukowane, więc Karol nie miał innego wyjścia, jak zapytać kogoś od
siebie z klasy, gdzie szukać Tomka. Filipa nie zamierzał mieszać w tą sprawę.
Jeśli plotki były prawdziwe, to bracia nieewidentnie się nie dzierżyli –
chociaż powszechnie nie było wiadomo dlaczego.
Możliwość porozmawiania o Tomku
nasunęła się szybciej, niż on sam sobie to wyobrażał. Już następnego dnia. Nie
musiał zaczynać rozmowy.
- W tym roku w
październiku też będą te praktyki w Niemczech?
- Tak, osiem osób
od nas już się zgłosiło, jadą jak zdadzą egzamin z języka.
- Ty, obecne
trzecie klasy były w tamtym roku? – W tym momencie, Karol wytężył słuch. Sam na
praktyki nie jechał, zapisy były pod koniec ubiegłego roku szkolnego, więc
nawet nie miał takiej możliwości. Z resztą, z jego umiejętnościami z
Niemieckiego! Śmiechu warta sprawa.
- Byli, ale w te
wakacje. Całe dwa miesiące.
- Lipa.
- Lipa? Zarabiali
11 euro tygodniowo. My jedziemy na miesiąc, a zarabiać będziemy po 5, to jest
dopiero lipa. – Karol nie mógł się już doczekać wyjazdu, w końcu Filip też się
na niego zgłosił! Ale teraz, wiedząc o jego „zdolnościach” równych jemu,
wątpił, czy zaliczy egzamin sprawdzający. Jeśli tak, to będzie mieć miesiąc
świętego spokoju.
- Wcale, że nie. Tyle
to zarobił Tomek. Reszta ledwo wyrabiała normę, chociaż tylko asystowali w
magazynkach albo kurierom. Wyciągali po 7, czasem 8 euro – wtrąciła się Lidia. Przewodnicząca też jechała, miała już
zaliczony egzamin przed wakacjami. Karol wiedział, że akurat za nią, to będzie
tęsknić, jako ta najbardziej ogarnięta z nich wszystkich, sprawiała, że aż tak
bardzo się nie stresował kolejnymi dniami w nowym otoczeniu.
- Tak w ogóle, to
do której klasy on chodzi? – zagaił, niby z ciekawości. Nikomu się jeszcze nie
chwalił, że będzie go douczać przewodniczący szkoły. Widocznie sam Tomek także
tego nie zrobił.
- Trzecia E. A jak
myślicie, ciężki będzie ten egzamin? – Karol odetchnął z ulgą. Ale tylko na
chwilę, bo szybko pojawił się lekki stres.
On naprawdę nienawidził zaczynać rozmowy.
Dzień już się kończył, gdy
ostatecznie zdecydował się załatwić tą sprawę z dodatkowymi lekcjami – cóż,
zdecydował się, bo został już dzisiaj wypytany przez nauczyciela, czy załatwił
tą sprawę…
- Ty idioto –
wyzwał się, gdy przypomniał sobie, jak z rozpędu palnął, że wszystko ustalone i
teraz tylko się spotkać i kuć! Siedział teraz pod klasą, w której Tomek miał
ostatnią lekcję – zaopatrzenie w logistyce. Przysypiał już trochę opierając się
głową o ścianę. Jasne włosy wciąż były delikatnie wilgotne po lekcji basenu,
którą skończył niecałe czterdzieści minut temu. Na szarej bluzie znajdowały się
mokre ślady. Karol tak się spieszył, żeby zdążyć na przerwie, nim zacznie się
ostatnia lekcja Tomka, że ubierał się bez wycierania. To i tak nic nie dało, a
teraz czekał tu jak ostatni idiota. Jego klasa już skończyła zajęcia. Spędził
jeszcze dziesięć minut na bezczynnym wgapianiu się w drzwi od Sali naprzeciwko.
A później zadzwonił upragniony dzwonek, wraz z którym poderwał się na równe
nogi., zarzucając plecak na ramię. Drzwi otworzyły się z hukiem. Dopiero gdy
wszyscy wyszli, Karol stanął oko w oko z ziewającym Tomkiem, za którym
krzyczała nauczycielka – wołała coś o certyfikacie z praktyk, ale chłopak jej
nie słuchał. Z resztą, czyj mózg pracuje o czwartej popołudniu po dziewięciu
lekcjach?
Tomek prezentował
się lepiej, niż go zapamiętał. A może to zasługa tego, że był pozbawiony tego
swojego uśmiechu? Zmęczenie było widoczne na jego twarzy. Teraz wyglądał tak…
ludzko. Tak normalnie, tak jak wygląda ktoś skrajnie wykończony po tej całej
udręce. Mimo tego, Karol miał wrażenie, że Tomek zyskał wiele uroku, z tą
zaspaną miną i włosami, ułożonymi niechlujnie tylko z jednej strony – jakby
spał na lekcji, opierając głowę właśnie po tej stronie. Nawet zdziwienie w jego
oczach było tak przyjemnie przez niego odczuwalne. Tomek był równie wykończony
tym dnie, jak on sam, a ta jego niezdrowa energia pewności siebie i lekkiego
sarkazmu, odleciała w siną dal – szkoda, że jego brat nie pozbywał się trybu
„bycia dupkiem” po całodniowym truciu mu dupy. Chociaż nie, od tamtej lekcji
wychowania fizycznego, Filip nie zamienił z nim słowa, ale wystarczyło jego
nachalne spojrzenie, by Karol czuł się niekomfortowo.
Tomek przypatrywał
mu się dłuższą chwilę. Tak, jakby łączył ze sobą wszystkie fakty. Nagle, jakby
go olśniło, bo kąciki jego warg uniosły się ku górze, a ich właściciel wyprostował
się, pogłębiając różnicę w dzielącej ich przepaści wzrostu.
- A, to ty! Nie
poznałem. – odezwał się jako pierwszy brunet. Karol musiał przyznać sam przed
sobą, bardzo podobał mu się odcień tej czerni. Sam się niedawno zastanawiał,
czy nie powinien przefarbować tego siana, co ma na głowie.
- Wyglądasz tak…
żywo? – zadał pytanie Tomek, ale była to raczej wolna myśl rzucona w powietrze.
Karol przypuszczał, że ten żywy wygląd zawdzięczał rumieńcom. Przeziębienie i
ten gorący prysznic, po którym spędził godzinę na zimnym korytarzu, jeszcze mu
się odbije. I to zapewne pięknym choróbskiem.
- Miałem się do
ciebie zgłosić w sprawie korków.
- Korków? –
Nabierał coraz większego przekonania, że Tomek jest najzwyczajniej w świecie
nieogarnięty. To naprawdę była sprawka zmęczenia? – No, rzeczywiście, było coś
takiego. Słuchaj, nie mam teraz głowy do tego. Złapię cię w tygodniu i
wybierzemy jakieś dwa dnia w tygodni na douczanie.
- W porządku - zgodził się, odwracając się plecami do
chłopaka, z zamiarem pójścia swoją drogą. – Dzięki, że zgodziłeś się mi pomóc –
dodał równie szybko, odwracając głowę w stronę wysokiego chłopaka.
- Żaden problem,
ale powinieneś wiedzieć, że jestem bardzo wymagającym nauczycielem – ostrzegł
go Tomek, uśmiechając się. Uśmiechając się w ten sam sposób, jak pierwszego
września. Aż go ciarki po plecach przeszły. W dalszym ciągu nie był w stanie jednoznacznie
określić, czy był to uśmiech pełen kpiny, wyższości, nadmiernej pewności
siebie, czy zwykłej zapowiedzi, że człowiek stanie się ofiarą drapieżnika. – A
tak w ogóle, to jak masz na imię? – wraz z tym pytaniem, na twarz chłopaka
powrócił cień zmęczenia i zwykła ciekawość.
- Karol. Ten od
Niemca ci nie powiedział?
- Coś tam gadał,
ale zapamiętałem tylko, że muszę znów kogoś douczać. Jesteś z IIE. To
wiedziałem po naszym pierwszym spotkaniu.
- Tak, chodzę z
twoim bratem do klasy. – Karol sam nie wiedział, dlaczego tak właściwie
rozpoczął ten temat. Nie było to trochę w jego stylu tak testować reakcje
innych ludzi, by zaspokoić
zaciekawienie. Coś w środku niego mówiło mu jednak, że jest cholernie ciekaw,
czy Tomek reaguje podobnie na brata, tak jak Filip na zwykłe wspomnienie o
Tomku. Grymas, który zatuszował Tomek, tylko pogłębił jego ciekawość.
Niezwykłe, pomyślał. Nie tylko to cisnęło mu się na usta. Niezwykłe wcale nie
było wzajemne oddziaływanie na siebie braci, a to, że Karol coraz bardziej się
w to wciągał – jak w jakiś eksperyment psychologiczny. Eksperyment, w którym
najważniejszą odpowiedzią miał być powód tej ewidentnej niechęci tych dwojga, a
dlaczego jego samego tak to intrygowało? Dlaczego, zwłaszcza, że tak usilnie
starał się trzymać z daleko od wszystkiego, co było powiązane z Filipem. Tylko…
Tylko w jakiś dziwny sposób, Tomek na to nie pozwalał.
- Współczuję –
odezwał się w końcu Tomek. Nienaturalna pauza, była doskonale widoczna w tej
rozmowie. Oboje o tym wiedzieli.
- Ostatnio często
to słyszę – wyrwało mu się, nim ugryzł się w język. Tak jakoś ciężko było mu
hamować się przy tym chłopaku. Myśli, które miały rozbrzmieć jedynie w jego
głowie, swobodnie wydostawały się w powierzchnię, zbijając go mocno z tropu. Czuł
się sam przez siebie onieśmielony. To trochę tak, jakby tracił kontrolę nad
ciałem.
- Nic dziwnego. Nie
ma ci czego zazdrościć. Mniejsza o to, nie psujmy tego i tak nienajlepszego
dnia jeszcze bardziej. – Karol mentalnie się z nim zgodził. Jakby nie patrzeć,
Filip działał na niego podobnie, gdy tylko był w pobliżu. Podczas gdy Filip
doprowadzał go do szału, Tomek niezwykle go uspokajał, tak bardzo wyciszał
napięcie między nimi, że Karol nie rejestrował nawet, kiedy myśli a mówi. Zaniepokojony.
Czuł się tym wyraźnie zaniepokojony. – Gdzie mieszkasz? – Karol, zdziwiony tym pytaniem,
przystanął raptownie, bo od kilku minut wraz z Tomkiem kroczyli niespiesznie do
głównego wyjścia z placówki.
- Co? – wybełkotał.
- Musimy się gdzieś
uczyć. Przecież nie będziemy tego robić w szkole.
- No tak, racja.
Jestem z Katowic.
- Kiepsko. To
daleko. Nie będzie mi się chciało dojeżdżać taki kawał, zwłaszcza, że mieszkam
niedaleko stąd na rynku. Jeśli ci to nie przeszkadza, to będę cię douczać u
siebie.
- Mnie to nie
przeszkadza, więc jeśli to nie problem…
- Żaden problem.
Jak dla mnie, to lepiej.
Jak na razie idzie Ci super! Oby tak dalej :D
OdpowiedzUsuńStrasznie podoba mi się postać Karola (taka intrygująca). No w sumie innych też, ale przecież nie będę wymieniać wszystkich po kolei ;-) Fabuła też wysokiej jakości. Normanie dopiero co zaczynam czytać rozdział, a tu koniec. Jakaś magia :p
Na koniec życzę dużo weny i czekam na next!