poniedziałek, 15 września 2014

GROSIK ZA TWE MYŚLI - ROZDZIAŁ TRZECI


Rozdział trzeci

                - Odprowadź kolegę do szatni - zwrócił się nauczyciel do Filipa, wyrywając ich obu z tej niemej gry spojrzeń. - A ty pamiętaj, żeby poprzykładać lodu do tego nosa, jak już wrócisz do domu - zwrócił się bezpośrednio do Karola, dając mu, dzięki Bogu, ostatnią tego dnia radę. Podniósł się trochę niepewnie z ziemi na lekko drżących nogach. Zachwiał się, ale Filip szybko zareagował, chwytając go pod ramię i ciągnąć, niezbyt delikatnie, do pustej już szatni. Dopiero teraz, Karol miał dostatecznie dużo odwagi, by rzucić spojrzenie na swój biały t-shirt. Widok zakrwawionej koszulki, tylko spotęgował odczucie mdłości, narastających z każdym kolejnym krokiem.

- Tylko się nie zrzygaj - ostrzegł go Filip, widocznie odczytując z jego twarzy, co chodziło mu po głowie, gdy oparł się z wahaniem o jego ramię.  Był zbyt mocno obolały, żeby w ogóle pomyśleć o tym, że ta sytuacji była po prostu żenująca - a przynajmniej tak by ją określił w innych okolicznościach.

Gdy obaj znaleźli się w szatni, nikogo już w niej nie było. Przerwa obiadowa trwała dwadzieścia minut. Nie miał żadnych wątpliwości, że co najmniej połowa już minęła.

Filip pomógł mu usiąść na długiej ławce, na której rozłożone były jego ubrania i rzeczy. Wystarczyło to jedno spojrzenie w dół, aby wspomnienie o uderzeniu powróciło z konwulsjami w żołądku. Czym prędzej ściągnął z siebie białą koszulkę, rzucając ją zwiniętą na stertę ubrań na zmianę. Gdyby nie ten potworny ból, zapewne przejmowałby się obecnie tym, że siedzi przed wgapiającym się w niego Filipem, na wpół nagi. Obecnie było to bez znaczenia. Zaczął rozwiązywać buty, aby ściągnąć spodnie, ignorując całkowicie osobę Filipa.

- Wszystko okay? - został zapytany. Karol nie odpowiedział. Czy wyglądał, jakby czuł się dobrze? Nie sądził, mimo tego podniósł wzrok na kolegę patrząc mu prosto w oczy. Filip mógł teraz bez problemu zobaczyć na jego nogach szarzejące siniaki, które jutro nabiorą intensywny odcień purpury. Otarcia na rękach, głównie łokciach także można było łatwo dostrzec. - Słuchaj... trochę mi głupio...

- Chociaż tyle - przerwał mu Karol. Było to ciche mruknięcie, w trakcie którego zakładał już jeansy. Filip dalej stał niedaleko niego w stroju do ćwiczeń, gapiąc się w oniemieni na niego.

- Sorry, nie chciałem...

- Walnąć mnie w nos, czy nabić mi te siniaki? - warknął rozdrażniony. Nie wiedział, skąd w nim tak wiele złości. Zwłaszcza, że wiedział, że ta ostatnia stłuczka, została spowodowana z jego winy.

- O co ci chodzi? Przeprosiłem! Naprawdę nie chciałem! 

- Nie chcę twoich przeprosin.

- To o co ci, kurwa, chodzi?!

- O nic - odpowiedział już spokojnie.  - Po prostu daj mi święty spokój. Przyczepiłeś się, jak rzep. - Spakował wszystko do plecaka i skierował się do wyjścia z sali gimnastycznej. Liczył, że tym razem, dotrze do Filipa, że nie chce mieć z nim nic wspólnego. Karol dobrze wiedział, jak ludzie potrafią sobie  nawzajem uprzykrzyć życie. Nie chciał przebywać zbyt blisko Filipa. Karol był kiepskim materiałem na przyjaciela dla kogoś takiego jak on, ale za to wspaniałym obiektem potencjalnych drwin. Wolał sobie tego oszczędzić.

- Jak chcesz, gburze - usłyszał tylko za sobą.

                Zadzwonił dzwonek na kolejną lekcję, gdy Karol dotarł jakoś na szkolną stołówkę. Zajął jakieś miejsce z brzegu, aby szybko zjeść i udać się na niemiecki. Nauczyciela nie było cały poprzedni tydzień - podobno było to spowodowane jakimiś wykładami i zajęciami, które prowadził w jakiejś pobliskiej uczelni, jako jej absolwent. Karol nie płakał z tego powodu. Cieszył się, że może odwlec w czasie tą pierwszą lekcję tego przedmiotu. Co prawda uczył się na własną rękę z Internetu, ale to były jedynie jakieś przykładowe zdania, żeby chociaż potrafił się przedstawić i powiedzieć coś o sobie! Bał się. Takie sytuacje wydawały mu niezwykle stresujące. Słyszał od Lidii, że nauczyciel nie przepada za ich klasą, bo w zeszłym roku, delikatnie rzecz ujmując, olali ten przedmiot i darli koty z bratem wychowawcy... Zapowiadało się nienajlepsze zakończenie tego dnia. Przynajmniej nie tylko dla niego. Mógł mieć przerąbane u niepoznanego jeszcze nauczyciela, ale prawdopodobieństwo, że będzie mieć tak przerąbane jak Filip, było nikłe - oto jak pocieszała go przewodnicząca.

***

                Naciągnął na siebie kołdrę. Dreszcze widoczne na gołej skórze szybko zniknęły, gdy tylko okrył się ciepłą pierzyną, którą mu skradziono podczas tej nocy. Wciąż był zbyt zaspany, by zwrócić uwagę na swojego kochanka, pogrążonego w mocnym śnie. Przybliżył się znacznie do drugiego ciała, które musiało podświadomie zareagować na jego bliskość, bo został przyciągnięty do piersi ukochanego. Ułożył wygodnie głowę, budząc się powoli. Zegarek wskazywał godzinę pierwszą w południe. Po całym pomieszczeniu walały się ubrania, sterty zeszytów, kserówek, podręczników oraz góra śmieci po tanim jedzeniu. Alan zwlókł się z łóżka, widząc, że jego towarzysz się przebudza. Wpakował się do łazienki, nim Gracjan, w ogóle zarejestrował co się wokół niego dzieje. Zatrzasnął drzwi, stając twarzą w twarz ze swoim odbiciem. W rozchechłanej, przydługiej i niezapiętej koszuli, z długimi, brązowymi włosami niesfornie opadającymi na plecy, smukłymi nogami, na których czuł zaschnięte nasienie, z gładką skórą i niezbyt wysokim wzrostem, mógł choć trochę sądzić, że ma to coś, by zachwycić tego kogo kocha tuż o poranku, wiedząc, że spełnia się jako substytut.

- Alan? - usłyszał wraz z pukaniem do drzwi. Przepłukał twarz zimną wodą i wyszedł z pomieszczenia.

- Obudziłem cię? - zagadnął przyjaciela uśmiechając się do niego. Gracjan miał już na sobie ubrane bokserki, wystające spod szarych dresów. Ziewał, drapiąc się po umięśnionym brzuchu. Alan oblizał usta, robiąc krok w przód.

- Ta, ale i tak muszę się zbierać do roboty - wyjaśnił chłopak, nie zwracając uwagi na jego zaloty. W dodatku rzucał aluzje do tego, że musi opuścić dom wraz z właścicielem. Alan nienawidził pobudek, głównie dlatego, że przypominało mu się, gdzie jest jego miejsce. - A tak w ogóle, to dzięki za wczoraj - rzucił jak zwykle Gracjan, wprawiając go w jeszcze gorszy nastrój tego dnia.

- Do usług - odpowiedział, zabierając się za ubieranie. Zaczął się rozbierać bez jakiegokolwiek skrępowania, trochę licząc na to, że zwróci to uwagę jego przyjaciela. Oczywiście nic takiego nie miało miejsca. Gracjan wyszedł z sypialni, kierując się do kuchni. Alan znał jego nawyki na pamięć. Jego kochanek zamierzał zrobić sobie czarną kawę bez cukru i zjeść resztki pizzy, której wczoraj nie dokończyli, bardziej zaabsorbowani  sobą nawzajem. Niestety Gracjan tracił nim zainteresowanie po takich nocach aż do kolejnej schadzki, którą zainicjuje, gdy jego chuć będzie nie do zniesienia, a Alan - jak ostatni kretyn, albo raczej kurwa, którą czuł się coraz częściej - będzie na to czekać.

Gdy znalazł się już w kuchni w pełni ubrany, nie pozostało nic, co on sam mógłby zjeść - niezależnie od tego, jak często i uciążliwie powtarzał, że ma mu coś zostawić na śniadanie, jedyne  na co mógł liczyć to kawa. Kawa, której tak nienawidził.

- Jadę na dwa tygodnie do stolicy. Wrócę w październiku. Zobaczymy się dopiero na uczelni - zaczął temat Alan, siadając na chwilę naprzeciwko kochanka, żującego mozolnie zimny kawałek pizzy.

- Daj znać jak wrócisz.

- Jasne, pomożesz mi przewieźć rzeczy z powrotem do mojego mieszkania.

***

                Karol zapukał w drzwi, ale nie doczekał się odpowiedzi. Zrobił to jeszcze raz, decydując się wejść do środka. Nauczyciela jeszcze nie było, a cała klasa była zbyt zajęta rozmową, by zwrócić uwagę na świat wokół nich.  Mimowolnie odetchnął z ulgą. Było już kilka minut po dzwonku. Zajął jakieś przypadkowe miejsce, dość daleko od tablicy.

Rozglądając się po klasie dostrzegł, że prócz niego nie ma Lidii oraz Filipa.

- Lidka się zwolniła - wyjaśnił Rysiek, odwracając się za siebie. Karol wzdrygnął się, ale nie dał po sobie poznać, że się wystraszył. Kiwnął tylko głową. Co go obchodziło, gdzie jest ten dupek? Wypakował podręcznik z plecaka, powtarzając w myślach kilka, co ważniejszych zdań z niemieckiego. Równocześnie z tym, do sali wszedł nauczyciel - dumnie, niespiesznie, z wysoko uniesioną głową i stertą papierów w jednej ręce, podczas gdy w drugiej taszczył torbę z laptopem. Skwaszona mina mężczyzny jasno mówiła, że to wcale nie ich wychowawca, a jego zły brat bliźniak, który wcale za nimi nie tęsknił przez te dwa miesiące. Karol nie sądził, że człowiek może się aż tak krzywić z... niesmakiem? Chyba tak.

- Na co czekacie? Wyciągać książki, czeka was krótka powtórka. - Obyło się bez jakichkolwiek sprzeciwów, w klasie panowała grobowa cisza. - Szybko, miejmy to za sobą, mam dla was jeszcze testy sprawdzające wiedzę z pierwszego roku. - Tym razem wszyscy uczniowie wydali z siebie jęk niezadowolenia, nawet Karol się nie powstrzymywał, co on teraz zrobi?

- Jeszcze wam mało? Zdążę jeszcze zrobić lekcję, nie martwcie się - pocieszył ich nauczyciel, z zadowoleniem obserwując ich reakcję. Karol miał ochotę walić głową w ławkę, ale wtedy już na pewno złamałby sobie ten nieszczęsny nos. Mężczyzna zaczął rozdawać kartki z pytaniami, ostatecznie rezygnując z jakiegokolwiek przypomnienia wiedzy, zbliżał się już do ostatnich rzędów, gdzie Karol zajmował jedno miejsce, gdy drzwi otwarły się ponownie i do środka wpadł Filip. Nie był zdyszany, zmęczony, czy jakoś specjalnie poruszony swoim sporym spóźnieniem.

- Byłem u wychowawcy, przepraszam za spóźnienie - mruknął tylko, rzucając swoją torbę na jedyne wolne krzesło w sali. Oczywiście, Filip miał dzielić ławkę z nim, przynajmniej tym razem spowodował to zwykły przypadek.

 - A już myślałem, że jednak zwiałeś z mojej lekcji. - Nauczyciel chyba rzeczywiście wolał, żeby tak właśnie było. Filip wzruszył ramionami, wyjmując tylko długopis, gdy zobaczył, że będą coś pisać. Obu im zostały wręczone kartki, a Karolowi wystarczył rzut oka, aby wiedzieć, że sprawdzian ze słówek to to nie jest, a gramatyka, z którą on nie miał w ogóle do czynienia.

- Macie czas do dwadzieścia po - wyjaśnił mężczyzna, zasiadając przed biurkiem i rozpakowując resztę dokumentacji. Karol podpisał kartkę, starał się też przetłumaczyć zdania z ostatniego zadania, ale wiedział, że daleko jego wiedzy do poziomu przeciętnego. Zerknął kątem oka w stronę Filipa, który bazgrał coś szybko na swoim sprawdzianie, ale tak niewyraźnie, że nie próbował ściągać. Czas zleciał mu zaskakująco szybko.

- Ostatnie ławki zbierzcie prace - odezwał się nauczyciel, gdy zegar ścienny wybił wyznaczoną godzinę. Wstał ze swojego miejsca zbierając prace swojego rzędu. Mógł radować się tym, że jakaś część jego kolegów uzupełniła mniej niż połowę ze wszystkich zadań.

- Stój. Ty jesteś tym nowym uczniem? - zatrzymał go brat jego wychowawcy, gdy składał sprawdziany na biurku. Potwierdził kiwnięciem głowy. Nauczyciel podał mu karteczkę z imieniem, nazwiskiem i klasą.

- Zgłoś się do tego ucznia. Jest ze starszej klasy. Zgodził się udzielić ci kilku lekcji, jeśli będzie mieć czas. Zgłoś się do niego i ustalcie termin - objaśnił mężczyzna, przeglądając pokrótce oddane prace.

- A i będzie lepiej, jeśli zmienisz sąsiada z ławki. To nie najlepsze towarzystwo.

- Nie ma wolnych miejsc.

- To prawda. Zniknęło kilka ławek z klasy, ale to nie problem. - Karol rzucił spojrzeniem na wręczony mu zwitek papieru.

- Czy to jest brat Filipa? - zapytał.

- Tak. Poznaliście się? Jest najlepszym uczniem ze starszej klasy, którą prowadzę. Nie wiem, jak na innych przedmiotach, ale na niemieckim są swoim całkowitym przeciwieństwem.  Filip to nierób. Dlatego radzę ci, siedź z kimś innym.

                Karol nie wiedział, co o tym myśleć. Ledwo uwolnił się od jednego, to zaraz został mu rzucony pod nogi kolejny z braci. W jakimś stopniu poznał każdego z nich i dobrze wiedział, że nie chce mieć z nimi nic wspólnego. Nie miał innego wyjścia w tej sytuacji. Tomek zgodził się już mu pomóc. Jedyny problem stanowiło obecnie złapanie go i ustalenie szczegółów. Szkoła nie była bardzo duża, ale dla niego, dalej stanowiła labirynt, wypełniony po brzegi ludźmi, zwłaszcza, że nie miał pojęcia, gdzie jego korepetytor ma tak właściwie zajęcia. Ba! Nie był nawet pewien, czy klasa podana przez nauczyciela na kartce to IIIa czy może raczej IIIe. Literki nie były drukowane, więc Karol nie miał innego wyjścia, jak zapytać kogoś od siebie z klasy, gdzie szukać Tomka. Filipa nie zamierzał mieszać w tą sprawę. Jeśli plotki były prawdziwe, to bracia nieewidentnie się nie dzierżyli – chociaż powszechnie nie było wiadomo dlaczego.

                Możliwość porozmawiania o Tomku nasunęła się szybciej, niż on sam sobie to wyobrażał. Już następnego dnia. Nie musiał zaczynać rozmowy.

- W tym roku w październiku też będą te praktyki w Niemczech?

- Tak, osiem osób od nas już się zgłosiło, jadą jak zdadzą egzamin z języka.

- Ty, obecne trzecie klasy były w tamtym roku? – W tym momencie, Karol wytężył słuch. Sam na praktyki nie jechał, zapisy były pod koniec ubiegłego roku szkolnego, więc nawet nie miał takiej możliwości. Z resztą, z jego umiejętnościami z Niemieckiego! Śmiechu warta sprawa.

- Byli, ale w te wakacje. Całe dwa miesiące.

- Lipa.

- Lipa? Zarabiali 11 euro tygodniowo. My jedziemy na miesiąc, a zarabiać będziemy po 5, to jest dopiero lipa. – Karol nie mógł się już doczekać wyjazdu, w końcu Filip też się na niego zgłosił! Ale teraz, wiedząc o jego „zdolnościach” równych jemu, wątpił, czy zaliczy egzamin sprawdzający. Jeśli tak, to będzie mieć miesiąc świętego spokoju.

- Wcale, że nie. Tyle to zarobił Tomek. Reszta ledwo wyrabiała normę, chociaż tylko asystowali w magazynkach albo kurierom. Wyciągali po 7, czasem 8 euro – wtrąciła się Lidia.  Przewodnicząca też jechała, miała już zaliczony egzamin przed wakacjami. Karol wiedział, że akurat za nią, to będzie tęsknić, jako ta najbardziej ogarnięta z nich wszystkich, sprawiała, że aż tak bardzo się nie stresował kolejnymi dniami w nowym otoczeniu.

- Tak w ogóle, to do której klasy on chodzi? – zagaił, niby z ciekawości. Nikomu się jeszcze nie chwalił, że będzie go douczać przewodniczący szkoły. Widocznie sam Tomek także tego nie zrobił.

- Trzecia E. A jak myślicie, ciężki będzie ten egzamin? – Karol odetchnął z ulgą. Ale tylko na chwilę, bo szybko pojawił się lekki stres.  On naprawdę nienawidził zaczynać rozmowy.

                Dzień już się kończył, gdy ostatecznie zdecydował się załatwić tą sprawę z dodatkowymi lekcjami – cóż, zdecydował się, bo został już dzisiaj wypytany przez nauczyciela, czy załatwił tą sprawę…

- Ty idioto – wyzwał się, gdy przypomniał sobie, jak z rozpędu palnął, że wszystko ustalone i teraz tylko się spotkać i kuć! Siedział teraz pod klasą, w której Tomek miał ostatnią lekcję – zaopatrzenie w logistyce. Przysypiał już trochę opierając się głową o ścianę. Jasne włosy wciąż były delikatnie wilgotne po lekcji basenu, którą skończył niecałe czterdzieści minut temu. Na szarej bluzie znajdowały się mokre ślady. Karol tak się spieszył, żeby zdążyć na przerwie, nim zacznie się ostatnia lekcja Tomka, że ubierał się bez wycierania. To i tak nic nie dało, a teraz czekał tu jak ostatni idiota. Jego klasa już skończyła zajęcia. Spędził jeszcze dziesięć minut na bezczynnym wgapianiu się w drzwi od Sali naprzeciwko. A później zadzwonił upragniony dzwonek, wraz z którym poderwał się na równe nogi., zarzucając plecak na ramię. Drzwi otworzyły się z hukiem. Dopiero gdy wszyscy wyszli, Karol stanął oko w oko z ziewającym Tomkiem, za którym krzyczała nauczycielka – wołała coś o certyfikacie z praktyk, ale chłopak jej nie słuchał. Z resztą, czyj mózg pracuje o czwartej popołudniu po dziewięciu lekcjach?

Tomek prezentował się lepiej, niż go zapamiętał. A może to zasługa tego, że był pozbawiony tego swojego uśmiechu? Zmęczenie było widoczne na jego twarzy. Teraz wyglądał tak… ludzko. Tak normalnie, tak jak wygląda ktoś skrajnie wykończony po tej całej udręce. Mimo tego, Karol miał wrażenie, że Tomek zyskał wiele uroku, z tą zaspaną miną i włosami, ułożonymi niechlujnie tylko z jednej strony – jakby spał na lekcji, opierając głowę właśnie po tej stronie. Nawet zdziwienie w jego oczach było tak przyjemnie przez niego odczuwalne. Tomek był równie wykończony tym dnie, jak on sam, a ta jego niezdrowa energia pewności siebie i lekkiego sarkazmu, odleciała w siną dal – szkoda, że jego brat nie pozbywał się trybu „bycia dupkiem” po całodniowym truciu mu dupy. Chociaż nie, od tamtej lekcji wychowania fizycznego, Filip nie zamienił z nim słowa, ale wystarczyło jego nachalne spojrzenie, by Karol czuł się niekomfortowo.

Tomek przypatrywał mu się dłuższą chwilę. Tak, jakby łączył ze sobą wszystkie fakty. Nagle, jakby go olśniło, bo kąciki jego warg uniosły się ku górze, a ich właściciel wyprostował się, pogłębiając różnicę w dzielącej ich przepaści wzrostu.  

- A, to ty! Nie poznałem. – odezwał się jako pierwszy brunet. Karol musiał przyznać sam przed sobą, bardzo podobał mu się odcień tej czerni. Sam się niedawno zastanawiał, czy nie powinien przefarbować tego siana, co ma na głowie.

- Wyglądasz tak… żywo? – zadał pytanie Tomek, ale była to raczej wolna myśl rzucona w powietrze. Karol przypuszczał, że ten żywy wygląd zawdzięczał rumieńcom. Przeziębienie i ten gorący prysznic, po którym spędził godzinę na zimnym korytarzu, jeszcze mu się odbije. I to zapewne pięknym choróbskiem.

- Miałem się do ciebie zgłosić w sprawie korków.

- Korków? – Nabierał coraz większego przekonania, że Tomek jest najzwyczajniej w świecie nieogarnięty. To naprawdę była sprawka zmęczenia? – No, rzeczywiście, było coś takiego. Słuchaj, nie mam teraz głowy do tego. Złapię cię w tygodniu i wybierzemy jakieś dwa dnia w tygodni na douczanie.

- W porządku  - zgodził się, odwracając się plecami do chłopaka, z zamiarem pójścia swoją drogą. – Dzięki, że zgodziłeś się mi pomóc – dodał równie szybko, odwracając głowę w stronę wysokiego chłopaka.

- Żaden problem, ale powinieneś wiedzieć, że jestem bardzo wymagającym nauczycielem – ostrzegł go Tomek, uśmiechając się. Uśmiechając się w ten sam sposób, jak pierwszego września. Aż go ciarki po plecach przeszły. W dalszym ciągu nie był w stanie jednoznacznie określić, czy był to uśmiech pełen kpiny, wyższości, nadmiernej pewności siebie, czy zwykłej zapowiedzi, że człowiek stanie się ofiarą drapieżnika. – A tak w ogóle, to jak masz na imię? – wraz z tym pytaniem, na twarz chłopaka powrócił cień zmęczenia i zwykła ciekawość.

- Karol. Ten od Niemca ci nie powiedział?

- Coś tam gadał, ale zapamiętałem tylko, że muszę znów kogoś douczać. Jesteś z IIE. To wiedziałem po naszym pierwszym spotkaniu.

- Tak, chodzę z twoim bratem do klasy. – Karol sam nie wiedział, dlaczego tak właściwie rozpoczął ten temat. Nie było to trochę w jego stylu tak testować reakcje innych ludzi, by  zaspokoić zaciekawienie. Coś w środku niego mówiło mu jednak, że jest cholernie ciekaw, czy Tomek reaguje podobnie na brata, tak jak Filip na zwykłe wspomnienie o Tomku. Grymas, który zatuszował Tomek, tylko pogłębił jego ciekawość. Niezwykłe, pomyślał. Nie tylko to cisnęło mu się na usta. Niezwykłe wcale nie było wzajemne oddziaływanie na siebie braci, a to, że Karol coraz bardziej się w to wciągał – jak w jakiś eksperyment psychologiczny. Eksperyment, w którym najważniejszą odpowiedzią miał być powód tej ewidentnej niechęci tych dwojga, a dlaczego jego samego tak to intrygowało? Dlaczego, zwłaszcza, że tak usilnie starał się trzymać z daleko od wszystkiego, co było powiązane z Filipem. Tylko… Tylko w jakiś dziwny sposób, Tomek na to nie pozwalał.

- Współczuję – odezwał się w końcu Tomek. Nienaturalna pauza, była doskonale widoczna w tej rozmowie. Oboje o tym wiedzieli.

- Ostatnio często to słyszę – wyrwało mu się, nim ugryzł się w język. Tak jakoś ciężko było mu hamować się przy tym chłopaku. Myśli, które miały rozbrzmieć jedynie w jego głowie, swobodnie wydostawały się w powierzchnię, zbijając go mocno z tropu. Czuł się sam przez siebie onieśmielony. To trochę tak, jakby tracił kontrolę nad ciałem.

- Nic dziwnego. Nie ma ci czego zazdrościć. Mniejsza o to, nie psujmy tego i tak nienajlepszego dnia jeszcze bardziej. – Karol mentalnie się z nim zgodził. Jakby nie patrzeć, Filip działał na niego podobnie, gdy tylko był w pobliżu. Podczas gdy Filip doprowadzał go do szału, Tomek niezwykle go uspokajał, tak bardzo wyciszał napięcie między nimi, że Karol nie rejestrował nawet, kiedy myśli a mówi. Zaniepokojony. Czuł się tym wyraźnie zaniepokojony. – Gdzie mieszkasz? – Karol, zdziwiony tym pytaniem, przystanął raptownie, bo od kilku minut wraz z Tomkiem kroczyli niespiesznie do głównego wyjścia z placówki.

- Co? – wybełkotał.

- Musimy się gdzieś uczyć. Przecież nie będziemy tego robić w szkole.

- No tak, racja. Jestem z Katowic.

- Kiepsko. To daleko. Nie będzie mi się chciało dojeżdżać taki kawał, zwłaszcza, że mieszkam niedaleko stąd na rynku. Jeśli ci to nie przeszkadza, to będę cię douczać u siebie.

- Mnie to nie przeszkadza, więc jeśli to nie problem…

- Żaden problem. Jak dla mnie, to lepiej.

              
                               

1 komentarz:

  1. Jak na razie idzie Ci super! Oby tak dalej :D
    Strasznie podoba mi się postać Karola (taka intrygująca). No w sumie innych też, ale przecież nie będę wymieniać wszystkich po kolei ;-) Fabuła też wysokiej jakości. Normanie dopiero co zaczynam czytać rozdział, a tu koniec. Jakaś magia :p
    Na koniec życzę dużo weny i czekam na next!

    OdpowiedzUsuń